Nawet
jeśli nie wypada, to zdecydowanie polecamy!
Jak?
Odwiedzając
Kraków, należy odszukać ulicę Szczepańską 11 (blisko Rynku), wejść do kamienicy
Szołayskich i rozpocząć intymną, zabawną, wyjątkową podróż przez bibeloty i
prywatność Wisławy Szymborskiej.
Jeśli
ktoś chciałby wymówić się ceną biletów- dobra wiadomość: wstęp jest bezpłatny.
Brakiem czasu? Wystawa trwa do 31 grudnia 2014 roku- prawie dwa lata. Czas
warto znaleźć.
Wystawa
zajmuje zaledwie dwa pomieszczenia, ale ilość wrażeń jaka na nas czeka sprawi,
że zupełnie inaczej ocenimy jej wielkość już po zwiedzeniu.
Dlaczego
poszliśmy na tę wystawę? Zupełnie nie dlatego, że mamy wszystkie tomiki noblistki
na półce. Poszliśmy z ciekawości, bo było po drodze, bo może ciut wypada, jeśli
to niedaleko kawiarni, w której pijesz aromatyczną kawę…
I?
I
TO było COŚ!
Znam
niewiele starszych osób, noblistów wcale, ale gdybym miała wyobrazić sobie
jakie epitety towarzyszyć mogą kontaktowi z takimi osobami, to na pewno użyłabym
słowa nobliwy, stateczny, poważny etc.
Tymczasem,
po wystawie chciało mi się uśmiechać, nawet śmiać, zaprzyjaźnić z autorską nie
tylko wyjątkowych wierszy ale i szuflad właśnie oraz polecać wystawę każdemu.
Mamy
nadzieję, że poniższe zdjęcia oddadzą choć częściowo charakter wystawy- więcej
nie będziemy pisać, bo zabierzemy Wam przyjemność odkrywania sekretów Starszej
Pani.
Dla
nas jest to druga, po wystawie poświęconej Zdzisławowi Beksińskiemu w Sanoku,
wystawa, która porywa, łamie stereotypy ekspozycyjne, nie nudzi, zaskakuje i
przybliża sylwetkę kogoś wyjątkowego.
PS.Na
stoliczku leżą tomiki poezji, które można nieśpiesznie przejrzeć, sprawdzić czy
do nas „przemówią”, zamyślić się, zachwycić.
My
wróciliśmy z wierszem, który poruszył nas szczególnie:
„Przyczynek do
statystyki”
Na stu ludzi
wiedzących wszystko lepiej
- pięćdziesięciu dwóch;
niepewnych każdego kroku
- prawie cała reszta;
gotowych pomóc,
o ile nie potrwa to długo
- aż czterdziestu dziewięciu;
dobrych zawsze,
bo nie potrafią inaczej
- czterech, no może pięciu;
skłonnych do podziwu bez zawiści
- osiemnastu;
żyjących w stałej trwodze
przed kimś albo czymś
- siedemdziesięciu siedmiu;
uzdolnionych do szczęścia
- dwudziestu kilku najwyżej;
niegroźnych pojedynczo,
dziczejących w tłumie
- ponad połowa na pewno;
okrutnych,
kiedy zmuszą ich okoliczności
- tego lepiej nie wiedzieć
nawet w przybliżeniu;
mądrych po szkodzie
- niewielu więcej
niż mądrych przed szkodą;
niczego nie biorących z życia oprócz rzeczy
- czterdziestu,
chociaż chciałabym się mylić;
skulonych, obolałych
i bez latarki w ciemności
- osiemdziesięciu trzech
prędzej czy później;
godnych współczucia
- dziewięćdziesięciu dziewięciu;
śmiertelnych
- stu na stu.
Liczba, która jak dotąd nie ulega zmianie.
PS2.Swoją
drogą zaczęłam się zastanawiać, jak wyglądałabym wystawa z moimi szufladami, o
których zawsze marzyłam, ale nigdy nie doczekałam się mebla z szufladami.
Czy
byłyby w niej znaczki, kartki pocztowe (kolekcjonowane również przez Wisławę
Szymborską), niezliczona ilość pluszaków, stosy zabazgranych, tylko przeze mnie
rozszyfrowanym pismem, notesów. Co jeszcze? Czy odwiedzający byliby zaskoczeni,
rozbawieni, znudzeni?