Gdybyśmy za parę tygodni przestali odbierać telefony, to znaczy, że po lekturze „Podręcznika przygody rowerowej”, przyśpieszyliśmy naszą decyzję o podróży rowerowej w świat:)!
RECENZJA NIEBAWEM...
piątek, 29 czerwca 2012
środa, 27 czerwca 2012
Sklepy filatelistyczne
Kto w dzisiejszych czasach- w dobie Facebook’a i tabletów chodzi do sklepów filatelistycznych?
MY!
W Gdańsku udało nam się kupić cztery znaczki z Nowej Zelandii. Wykorzystaliśmy je do przygotowania unikatowych breloków! Koszt breloka to 5zł plus koszt przesyłki:)! Zainteresowanych prosimy o maila :)
podroze.male.i.duze@wp.pl
MY!
W Gdańsku udało nam się kupić cztery znaczki z Nowej Zelandii. Wykorzystaliśmy je do przygotowania unikatowych breloków! Koszt breloka to 5zł plus koszt przesyłki:)! Zainteresowanych prosimy o maila :)
podroze.male.i.duze@wp.pl
środa, 20 czerwca 2012
Święto Wolnych Książek
Czy wiecie, że dzisiaj jest Święto Wolnych Książek?
Parę tygodni temu włączyliśmy egzemplarze naszych książek "Podróże małe i duże" do katowickiej akcji bookcrossingowej:)
Przedwczoraj przygotowaliśmy solidną paczkę książek podróżniczych dla szkolnej biblioteki z naszego miasta.
Zachęcamy WSZYSTKICH do przejrzenia książkowych regałów i uwolnienia książek, które zainspirują innych do- np. podróży oraz zmniejszą ilość przedmiotów, którymi trzeba będzie się zając przed podróżą dookoła świata:)
:)
mt
Parę tygodni temu włączyliśmy egzemplarze naszych książek "Podróże małe i duże" do katowickiej akcji bookcrossingowej:)
Przedwczoraj przygotowaliśmy solidną paczkę książek podróżniczych dla szkolnej biblioteki z naszego miasta.
Zachęcamy WSZYSTKICH do przejrzenia książkowych regałów i uwolnienia książek, które zainspirują innych do- np. podróży oraz zmniejszą ilość przedmiotów, którymi trzeba będzie się zając przed podróżą dookoła świata:)
:)
mt
wtorek, 19 czerwca 2012
Bilet na Grenlandię
Gdybym mogła wygrać, dostać, znaleźć bilet lotniczy na Grenlandię, byłabym spakowana w pół godziny i nawet nie myślałabym o turbulencjach.
Ale... skoro (chwilowo) taka podroż mi nie grozi, rozglądam się uważnie wokół siebie i przychodzą kolejne zachwyty. Pisałam już o Toruniu, Wrocławiu, Lublinie i okolicznych miastach a teraz- bez słów- zapraszam Was na Północ Polski...
Tczew, Malbork, Gdańsk, Bydgoszcz.
a.
Ale... skoro (chwilowo) taka podroż mi nie grozi, rozglądam się uważnie wokół siebie i przychodzą kolejne zachwyty. Pisałam już o Toruniu, Wrocławiu, Lublinie i okolicznych miastach a teraz- bez słów- zapraszam Was na Północ Polski...
Tczew, Malbork, Gdańsk, Bydgoszcz.
a.
czwartek, 14 czerwca 2012
Targi REKREACJA 2012 w dniach 15 – 17 czerwca
Jeśli nie macie pomysłu najbliższy weekend, poszukujecie inspiracji na nadchodzące wakacje, to zapraszamy Was do Bielska na Targi REKREACJA 2012
Zapewne atrakcji nie zabraknie a i my dołożymy małą cegiełkę w budowaniu ciekawej i niepowtarzalnej atmosfery targowej.
Poprowadzimy dla Was trzy spotkania i będziemy czekać na Was na naszym stoisku z niespodziankami i oczywiście naszą książkę "Podróże małe i duże":)
Do zobaczenia?:)
pozdrawiamy wszystkich
mumags travellers
Zapewne atrakcji nie zabraknie a i my dołożymy małą cegiełkę w budowaniu ciekawej i niepowtarzalnej atmosfery targowej.
Poprowadzimy dla Was trzy spotkania i będziemy czekać na Was na naszym stoisku z niespodziankami i oczywiście naszą książkę "Podróże małe i duże":)
Do zobaczenia?:)
pozdrawiamy wszystkich
mumags travellers
poniedziałek, 11 czerwca 2012
mała rzecz a... cieszy
sobota, 9 czerwca 2012
„Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu”
Książka „Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu” poraża swoim autentyzmem.
Przeczytałam sporo książek podróżniczych, ale nie pamiętam, bym podczas lektury którejkolwiek (może poza „Endurance. Antarktyczna Wyprawa Shackletona”) odczuwała ból niemal fizyczny, śledząc perypetie głównego bohatera.
Trudno napisać, że to jest książka, która może się podobać.
To książka z kategorii tych, które skłaniają do refleksji- nad życiem w ogóle, nad naszą kruchością, więziami z naturą i granicami do jakich jesteśmy w stanie dotrzeć, walcząc o życie.
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że spora ilość książek podróżniczych dotyczy podróży podjętych z wyboru. W większości wypadków autorzy mierzą się z trudnościami i frustracją, wpisanymi w realizowanie swoich wizji podróżniczych. Jednak bez względu na napotkane przeszkody, nasz poziom współczucia dla nich jest dość przewidywalny- oparty na przekonaniu, że to niejako „na własne życzenie”.
Co w sytuacji, gdy plany ulegają potężnej korekcie, podróż zmienia bieg, a kolejne dni pozostają poza naszym wpływem?
Bo jak pisze sam autor: „katastrofa na morzu może się wydarzyć w jednym momencie, bez ostrzeżenia, lub też nadejść po długich dniach oczekiwania i strachu. Nie zawsze przychodzi, gdy morze jest najbardziej wzburzone; może zaskoczyć, gdy wody są tak spokojne i niewzruszone jak żelazna blacha. Żeglarze mogą zostać powaleni w każdym momencie, gdy trwa cisza i podczas sztormu, ale morze nie robi tego z nienawiści czy złośliwości. Nie musi dawać ujścia gniewowi ani nie może podać pomocnej dłoni. Po prostu istnieje, ogromne, silne i obojętne. Nie jestem zły na jego obojętność czy moją znikomość w porównaniu z nim. Właściwie to jeden z głównych powodów, dla których lubię żeglować: morze sprawia, że tak przejmująco odczuwam znikomość mojego małego ja i całej ludzkości”. (str. 20)
Taka katastrofa spotyka Stevena Callahana, podczas próby przepłynięcia Oceanu Atlantyckiego niewielką łodzią ”Solo”, skazując go na siedemdziesiąt sześć dni samotnego dryfowania po oceanie w ratunkowej tratwie pneumatycznej.
Każdy dzień to zmaganie z żywiołem, samotnością, zawodzącymi sprzętami, głodem, pragnieniem, własnym ciałem. I przede wszystkim z psychiką. Determinacja by przetrwać jest kolosalna, nawet wtedy, gdy kolejne statki, nie zauważywszy tratwy, mijają ją bezpowrotnie. Dzień za dniem, pomimo bezsensu i niemal bez nadziei na ratunek, śledzimy walkę rozbitka o przetrwanie w ekstremalnie trudnych warunkach.
„Cały czas jestem otoczony przez cuda natury i mam tu na myśli nie tylko mały ekosystem rozwijający się na mojej tratwie. Akrobatki koryfeny wykonują podwodny balet pod puszystymi, białymi chmurami. Chmury płyną po niebie i łączą się na horyzoncie, tworząc wirujące ogniste zachody słońca, powoli gasnące wraz z nadejściem nocy. Następnie całkiem jakby słońce nagle się roztrzaskało, tysiące lśniących galaktyk objawia się na głębokim, czarnym niebie. Nigdzie niebo nie jest większe niż nad morzem. Ale trudno mi cieszyć się niezwykłym pięknem dookoła. Ono szydzi ze mnie, wykraczając ponad moje możliwości pojmowania. Wiem, że w każdej chwili może mi je skraść atak koryfeny lub rekina czy też wyciek powietrza z tratwy, więc nie potrafię ot tak po prostu zrelaksować się i go podziwiać. To piękno otoczone przez brzydki strach. Piszę w dzienniku, że to widok na niebo z miejsca w piekle.
Mój nastrój jest uwarunkowany obecnością słońca. Jego światło codziennie wprawia mnie w optymistyczny nastrój, dając nadzieję, że mogę przetrwać kolejne czterdzieści dni, ale w ciemności każdej nocy, zdaję sobie sprawę, ze jeśli coś pójdzie źle, nie przetrwam. Szybko zmieniające się nastroje ścigają się, aż czuję się całkiem zdezorientowany. Pisanie pomaga mi to ogarnąć, ale chciałbym mieć towarzysza., który powiedziałby mi, czy śnię, a nawet czy jestem zdrowy na umyśle., Jeśli się załamię, mogę zmarnować flary, a nawet zrobić coś gorszego”.(str. 75)
Książka na szczęście kończy się happy endem, ale ilość cierpienia jakiego doświadczył główny bohater sprawia, że ulga i radość przychodzą bardzo powoli.
Polecam wilkom morskim oraz wilczkom o mocnych nerwach!
„Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu”, Steven Callahan, Wydawnictwo Bezdroża, Kraków 2011
Przeczytałam sporo książek podróżniczych, ale nie pamiętam, bym podczas lektury którejkolwiek (może poza „Endurance. Antarktyczna Wyprawa Shackletona”) odczuwała ból niemal fizyczny, śledząc perypetie głównego bohatera.
Trudno napisać, że to jest książka, która może się podobać.
To książka z kategorii tych, które skłaniają do refleksji- nad życiem w ogóle, nad naszą kruchością, więziami z naturą i granicami do jakich jesteśmy w stanie dotrzeć, walcząc o życie.
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że spora ilość książek podróżniczych dotyczy podróży podjętych z wyboru. W większości wypadków autorzy mierzą się z trudnościami i frustracją, wpisanymi w realizowanie swoich wizji podróżniczych. Jednak bez względu na napotkane przeszkody, nasz poziom współczucia dla nich jest dość przewidywalny- oparty na przekonaniu, że to niejako „na własne życzenie”.
Co w sytuacji, gdy plany ulegają potężnej korekcie, podróż zmienia bieg, a kolejne dni pozostają poza naszym wpływem?
Bo jak pisze sam autor: „katastrofa na morzu może się wydarzyć w jednym momencie, bez ostrzeżenia, lub też nadejść po długich dniach oczekiwania i strachu. Nie zawsze przychodzi, gdy morze jest najbardziej wzburzone; może zaskoczyć, gdy wody są tak spokojne i niewzruszone jak żelazna blacha. Żeglarze mogą zostać powaleni w każdym momencie, gdy trwa cisza i podczas sztormu, ale morze nie robi tego z nienawiści czy złośliwości. Nie musi dawać ujścia gniewowi ani nie może podać pomocnej dłoni. Po prostu istnieje, ogromne, silne i obojętne. Nie jestem zły na jego obojętność czy moją znikomość w porównaniu z nim. Właściwie to jeden z głównych powodów, dla których lubię żeglować: morze sprawia, że tak przejmująco odczuwam znikomość mojego małego ja i całej ludzkości”. (str. 20)
Taka katastrofa spotyka Stevena Callahana, podczas próby przepłynięcia Oceanu Atlantyckiego niewielką łodzią ”Solo”, skazując go na siedemdziesiąt sześć dni samotnego dryfowania po oceanie w ratunkowej tratwie pneumatycznej.
Każdy dzień to zmaganie z żywiołem, samotnością, zawodzącymi sprzętami, głodem, pragnieniem, własnym ciałem. I przede wszystkim z psychiką. Determinacja by przetrwać jest kolosalna, nawet wtedy, gdy kolejne statki, nie zauważywszy tratwy, mijają ją bezpowrotnie. Dzień za dniem, pomimo bezsensu i niemal bez nadziei na ratunek, śledzimy walkę rozbitka o przetrwanie w ekstremalnie trudnych warunkach.
„Cały czas jestem otoczony przez cuda natury i mam tu na myśli nie tylko mały ekosystem rozwijający się na mojej tratwie. Akrobatki koryfeny wykonują podwodny balet pod puszystymi, białymi chmurami. Chmury płyną po niebie i łączą się na horyzoncie, tworząc wirujące ogniste zachody słońca, powoli gasnące wraz z nadejściem nocy. Następnie całkiem jakby słońce nagle się roztrzaskało, tysiące lśniących galaktyk objawia się na głębokim, czarnym niebie. Nigdzie niebo nie jest większe niż nad morzem. Ale trudno mi cieszyć się niezwykłym pięknem dookoła. Ono szydzi ze mnie, wykraczając ponad moje możliwości pojmowania. Wiem, że w każdej chwili może mi je skraść atak koryfeny lub rekina czy też wyciek powietrza z tratwy, więc nie potrafię ot tak po prostu zrelaksować się i go podziwiać. To piękno otoczone przez brzydki strach. Piszę w dzienniku, że to widok na niebo z miejsca w piekle.
Mój nastrój jest uwarunkowany obecnością słońca. Jego światło codziennie wprawia mnie w optymistyczny nastrój, dając nadzieję, że mogę przetrwać kolejne czterdzieści dni, ale w ciemności każdej nocy, zdaję sobie sprawę, ze jeśli coś pójdzie źle, nie przetrwam. Szybko zmieniające się nastroje ścigają się, aż czuję się całkiem zdezorientowany. Pisanie pomaga mi to ogarnąć, ale chciałbym mieć towarzysza., który powiedziałby mi, czy śnię, a nawet czy jestem zdrowy na umyśle., Jeśli się załamię, mogę zmarnować flary, a nawet zrobić coś gorszego”.(str. 75)
Książka na szczęście kończy się happy endem, ale ilość cierpienia jakiego doświadczył główny bohater sprawia, że ulga i radość przychodzą bardzo powoli.
Polecam wilkom morskim oraz wilczkom o mocnych nerwach!
„Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu”, Steven Callahan, Wydawnictwo Bezdroża, Kraków 2011
piątek, 8 czerwca 2012
bezkarnie wymiętosić MAPĘ
Ile razy MAPA rozpadła Wam się w rękach, pozagninała tak, że trudno było z niej cokolwiek odczytać? Ile razy nie mogliście odnaleźć poszukiwanej ulicy i mieliście ochotę rzucić- zmiętą w kulkę- mapą w kałużę?:)
Nas ostatnio zachwyciły mapy, które przetrwają solidną ulewę a UGNIATANIE im nie szkodzi:)
Zobaczcie sami:) http://www.palomarweb.com/web/prodotti/crumpled-city
Nas ostatnio zachwyciły mapy, które przetrwają solidną ulewę a UGNIATANIE im nie szkodzi:)
Zobaczcie sami:) http://www.palomarweb.com/web/prodotti/crumpled-city
Subskrybuj:
Posty (Atom)