Kochani, GWIAZDKI z nieba! Ale przede
wszystkim umiejętności cieszenia się małymi rzeczami, bliskością- mimo
różnych poglądów i systemów wartości, życia z PASJĄ, a czy to będą
podróże, czy coś innego, nie ma znaczenia- niech to będzie coś, co
pochłania Was bez reszty : ) Spełnień wszelkich!
MT
wtorek, 24 grudnia 2013
piątek, 6 grudnia 2013
Mikołaj ma dla Ciebie: "Zwyciężyć znaczy przeżyć"
Nie
macie pomysłu na Mikołajowy prezent?
Mamy
dla Was propozycję!
Zajrzyjcie
na nasz Facebook
Mikołaj
chce podarować książkę Aleksandra Lwowa: "Zwyciężyć
znaczy przeżyć", wydawnictwa Bezdroża, osobie, która w
przekonujący sposób napisze, że to właśnie ona powinna ją
otrzymać : )
To przede wszystkim książka o ludziach gór. "Nie mylą mi się tylko twarze. Twarze ludzi, z którymi się wspinałem, z którymi harcowałem w górach i schroniskach" - mówi Alek Lwow. Autor do minimum ogranicza opisy karawan, zakładania baz, budowania obozów wysokościowych i rozwieszania poręczówek. Pisze o przyjaciołach, znajomych i partnerach, wspomina najsławniejszych alpinistów i himalaistów: Wandę Rutkiewicz, Jerzego Kukuczkę, Andrzeja Zawadę i wielu innych. Aktualne wydanie książki Zwyciężyć znaczy przeżyć. 20 lat później wzbogacone zostało o opisy zdarzeń ze świata ludzi gór z ostatnich dwudziestu lat i o komentarze do wielu z nich. Publikacja zawiera komentarz do dramatycznych wydarzeń na Broad Peak w 2013 roku i raportu PZA z nimi związanych.
wtorek, 26 listopada 2013
Park Narodowy Tongariro
Jeśli informacje z wirtualnej encyklopedii nie
wprowadzają nas w błąd, to mieliśmy okazję odbyć trekking w parku
narodowym, który został założony jako czwarty na świecie! To nasz
ukochany park a Tongariro Alpine Crossing, niezapomnianym szklakiem!
Nowa Zelandia 2010
Nowa Zelandia 2010
środa, 20 listopada 2013
Abel Tasman National Park
Dzisiaj nasze myśli wędrują ku najmniejszemu
parkowi narodowemu Nowej Zelandii, jaki odwiedziliśmy w 2010 roku.
Dobrego dnia! : )
sobota, 16 listopada 2013
"Everest. Góra Gór"
Na
Evereście byłam już parę razy, jednak zawsze w towarzystwie
mężczyzn.
Z
Leszkiem Cichym, Krzysztofem Wielickim i Bear
Grylls'em.
To
co, że literacko!
Gdy
dowiedziałam się, że znana z wielu przedsięwzięć podróżniczych-
Monika Witkowska, zabiera w podróż chętnych czytelników, nie
wahałam się ani chwili.
Czy
książka "Everest. Góra Gór" powstała tylko dlatego, że autorka weszła na tytułowy szczyt?
Nie tylko.
„Z
drugiej strony nie tylko o szczyt chodziło- nie mniej ważna była
chęć poznania atmosfery Everestu i zweryfikowania różnych
informacji, sprawdzenia jak organizm zachowuje się na takich
wysokościach, a potem podzielenie się wrażeniami i spostrzeżeniami
z tymi, których to interesuje”. (str. 20)
Czy
udało się zrealizować założenia?
Zdecydowanie
tak!
Książka
to nie tylko swoisty dziennik, który zabiera nas w podróż- zanim
ta jeszcze się zaczęła- a więc do czasów, gdy Everest był w
zasięgu ręki, wiele lat wcześniej.
Towarzyszymy
autorce od momentu, gdy szansa pojawia się na nowo poprzez okres
żmudnych przygotowań, do momentu, gdy - z przyczyn finansowych -
wyprawa staje pod solidnym znakiem zapytania.
Jeśli
liczymy na szybki atak szczytowy i satysfakcję po lekturze ponad 300
stron, to musimy się uzbroić w cierpliwość, bodaj jedną z
ważniejszych cech zdobywcy.
Narracja
widzie nas niespiesznie przez cały proces, strona za stroną, nie
pozwalając na nudę.
Co
parę kartek pojawiają się ciekawostki, rzeczowe informacje jak
np.: „czego się nie wie o Hillarym?”, „jak wysoki jest
Everest, spór o wysokość”, „ cichy zabójca- choroba
wysokościowa” czy dość zaskakujący : „wyścig seniorów,
czyli o szczytowaniu seniorów”.
Autorka
to konkretna babka, dla której nie ma tematów tabu.
Nie
kreuje się na silniejszą niż jest, nie boi mówić o kryzysach,
tęsknocie, strachu, śmieciach, których w górach przybywa i
fizjologii!
Mówi
wprost o śmierci w górach, zasadach, jakie panują w tak
specyficznych warunkach.
Dla
laika, świat Gór nabiera realnych kształtów.
Całość
wyprawy, mimo wielu przeszkód (zagubione bagaże, odwołane loty,
kłopoty z pogodą, czy zdrowiem), kończy się powodzeniem, a bogata
dokumentacja zdjęciowa zapiera dech w piersiach!
Tym
co uważają, że na Everest można wjechać windą albo że Ci
którym się udało „mają się fajnie”, autorka niniejszą
publikacja wytrąca z ręki większość argumentów.
„Doceniam
dar od losu/ Boga./ Stwórcy- niech każdy nazwie to po swojemu...
Dar,
że mogę tu być, realizuję swoje pasje, mam ciekawe życie, choć
prawda jest też taka, żę w dużej mierze sama sobie na to
zapracowałam. Wiele osób mi zazdrości, nie zastanawiając się
jednak, że przecież nikt niczego, ot tak sobie, nie daje. Choćby
ta wyprawa- jest efektem wielu wyrzeczeń, trudów, samozaparcia i
ciężkiej wielomiesięcznej pracy. Pracy różnorakiej- by zarobić
jakieś fundusze (..), wysiłku, by zdobyć sponsorów przynajmniej
na część kosztów (…), ale też pracy nad kondycją i
przygotowań organizacyjnych. Jestem pewna, że Ci, którzy
zazdroszczą, wcale nie byliby skłonni angażować się w to
wszystko, a jeśli mieliby do wyboru: wydać pieniądze na dobry
samochód czy górę, na którą nie wiadomo, czy się w ogóle
wejdzie, ba, nawet nie wiadomo, czy się z niej wróci, najpewniej
zdecydowaliby się na to pierwsze.” (str. 164)
Co
dalej?
Mam nadzieję, że niebawem o tym przeczytamy, a póki co
życzę Wszystkim, by pamiętali, że marzenia się nie spełniają,
tylko trzeba je spełniać : )
wtorek, 12 listopada 2013
dylematy...
...taki oto dylemat z naszych podróży-
nierozstrzygnięty- czy lepiej jest spać w hotelu NORA, czy zjeść pizzę w
pizzerii o tej samej, wdzięcznej nazwie? : )
Nocleg możliwy w Danii, obiad w Czarnogórze : ) Do ODWAŻNYCH świat należy : ) dobrego dnia!
Nocleg możliwy w Danii, obiad w Czarnogórze : ) Do ODWAŻNYCH świat należy : ) dobrego dnia!
piątek, 8 listopada 2013
"Stary, młodzi i morze. Od Antarktydy do Alaski. Wyprawa wokół obu Ameryk"
Ta
książka od samego początku budziła mój zachwyt i sporą
ciekawość!
Głównie
za sprawą okładki i fotografii, które czynią z niej nie tylko
książkę podróżniczą, ale również piękny album.
Także
dlatego, że jedną z książek, do której wracam co jakiś czas,
jest ta opisująca antarktyczną wyprawę Shackletona, w której sól
wrzyna się w każdy milimetr skóry a nieustająca walka z żywiołem
rzeźbi charakter.
„Nocna
żegluga w Cieśninie Bransfielda była możliwa tylko przy
nieustannej obserwacji radarowej. Około 6 rano delikatnie zaczęło
się rozwidniać. Niezwykle subtelny pastelowy błękit nieba,
idealna widoczność. Na horyzoncie majaczy 11 gigantycznych gór
lodowych. Większość z nich to prostopadłościany długości
kilkuset i wysokości kilkudziesięciu metrów. Po wschodniej stronie
„Stary” zostawia Elephant Island. To właśnie stamtąd
Shackleton ruszył małą szalupą przez lodowaty ocean na Georgię
Południową, by zorganizować ratunek dla swoich ludzi. Udało im
się. Choć w czasie wyprawy stracili statek „Endurance”, a po
trzyletniej nieobecności świat spisał ich na straty, wszyscy
ocaleli i wrócili do domu.” (str. 86)
Mimo
to musiała czekać na mnie dość długo...
Gdy
jednak zaczęłam ją czytać, rzeczywistość przestała istnieć. A
rzeczywistość była szpitalna, więc tylko solidna porcja
literatury mogła spowodować, że zaokrętowałam się na „Starym”
i zapomniałam, gdzie jestem.
Tak
naprawdę do końca nie dowierzałam, że płynę z tak młodym
zespołem, który dzięki swojemu uporowi i determinacji zrealizował
projekt niemal niemożliwy.
Bo
czy marzenie, od którego wszystko się zaczęło- by wybudować
własny jacht i popłynąć nim dookoła świata, gdy pora na studia
i pierwsze kroki w dorosłość- może się zamienić w
rzeczywistość?
Ile
przeszkód trzeba pokonać, ile beczek soli razem zjeść, by
wzajemna lojalność, duch zespołu przeprowadziły bezpiecznie jacht
- z najmłodszymi Polakami w historii - dookoła Ameryki
Południowej, przez Horn i na Antarktydę?
„Wieczorem
w dzienniku Jacka pojawia się nowy wpis: „ Podróż jest taka
piękna. Droga niebywale mnie pociąga. „Być w drodze”- to
zaklęcie. Myślę, że kiedy raz wyruszysz, zmieniasz się na dobre.
Nosi się w sobie tęsknotę za nowym horyzontem, odkryciem, nowymi
myślami, które przychodzą w drodze. Żeby naprawdę podróżować,
nie można oglądać wszystkiego przez szybę. Otwierasz się,
chłoniesz nastrój, historie ludzi, ale też dajesz siebie.” (str.
125)
Owo
poczucie głodu odkrywania nowych lądów, materializuje się w
postaci kolejnego spektakularnego osiągnięcia, jakim było
przepłynięcie legendarnego Przejścia Północno- Zachodniego, z
Atlantyku na Pacyfik- przez najmłodszą ekipę na świecie!
Lektura
przygód „Starego” i jego załogi to rejs przez błyskotliwą
narrację, krajobrazy jakich większość z nas nie widziała i boi
się chcieć zobaczyć. Słychać salwy śmiechu, czasem irytację
wzajemnym towarzystwem, brawurę, którą tępi wiek i nienasycony
apetyt na życie.
Książka
z kategorii nie tylko książek podróżniczych, ale i poradników
motywacyjnych. Jeśli wydaje Ci się, że czegoś nie uda Ci się
zrealizować, osiągnąć, a otoczenie będzie dyskretnie stukać się
w czoło, przeczytaj tę książkę!
Nie
lubisz czytać książek?
Obejrzyj
film dołączony do książki, a zmienisz zdanie.
Jedyną
„pretensję” jaką mam do „Starego”, Młodych i Morza, to że
podczas pierwszej wyprawy w ekipie brakło Konstantego Kulika.
Ciekawość krajobrazów, które zatrzymałby w kadrze, nie daje mi
spokoju!
Polecam!
Dla młodych, starych i tych, którzy myślą, że MOŻE warto
spróbować, ale się boją!
środa, 6 listopada 2013
poniedziałek, 4 listopada 2013
Sankt Petersburg
dzisiaj moje myśli krążą wokół pięknego meczetu, odwiedzonego jakiś czas temu w... Sankt Petersburgu...
niedziela, 27 października 2013
A Ty jak odpowiesz na tak postawione pytanie? :)
Takie zapytanie przywiozłam ze sobą wczoraj z Warszawy : )
Życzę Wam tylko pozytywnych odpowiedzi : )
miłej niedzieli!
1/2mt
Życzę Wam tylko pozytywnych odpowiedzi : )
miłej niedzieli!
1/2mt
czwartek, 24 października 2013
tak było w weekend, na szczęście
Dzisiaj jesień przypomniała o swoich
wdziękach- pada, szaro i wieje. Na szczęście w weekend udało nam się
zmagazynować trochę słońca i dobrej energii. A Wam? dobrego dnia! : )mt
wtorek, 22 października 2013
poniedziałek, 21 października 2013
weekendowe wędrówki po parku : )
Mamy nadzieję, że słońce zachęciło Was do weekendowych wypraw za miasto? : )
My pojechaliśmy - poszukać spokoju i przyrodniczych skarbów - do Parku Rozkówka, całkiem niedaleko Będzina : ) Dobrego tygodnia : )!
My pojechaliśmy - poszukać spokoju i przyrodniczych skarbów - do Parku Rozkówka, całkiem niedaleko Będzina : ) Dobrego tygodnia : )!
piątek, 18 października 2013
znowu weekend?
W pewien pochmurny dzień na Maderze (2009).
Ciepłych swetrów, kolorowych kaloszy i wciągających książek na nadchodzący weekend! : )
Ciepłych swetrów, kolorowych kaloszy i wciągających książek na nadchodzący weekend! : )
niedziela, 13 października 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)