Parę miesięcy temu, "pojechałam" z Piotrem Strzeżyszem - "Z campą w sakwach na dach świata". Wyprawa zrobiła na mnie takie wrażenie, że bez wahania "ruszyłam"- wraz z autorem- w kolejną podróż, tym razem w stronę obu Ameryk.
"Pomysł wydawał się prosty. Pojechać do Chile, kupić najtańszy, w miarę sprawny rower i przepedałować na nim do Patagonii, przez drogę zwaną Carretera Austral. Raz w życiu chciałem sobie oszczędzić przepraw na
lotnisku z rowerowym pudłem, zastanawiania się, czy jednoślad doleci w całości. Postanowiłem kupić rower na miejscu i ruszyć nim z Puerto Montt na południe. Droga nie sprawiała wrażenia ani zbyt trudnej, ani długiej, miałem do pokonania niecałe tysiąc kilometrów i trzy tygodnie wolnego?".(str. 14)
Plan prawie doskonały? Prawie. Rower bardzo szybko odmówił posłuszeństwa, a plany wymagały korekty. Autor- jak zwykle poradził sobie z sytuacją i przyjął ze spokojem- choć nie bez smutku- nową rzeczywistość. Gdy wyprawa mogła trwać w najlepsze, Piotr złamał nogę i musiał wrócić do domu. Totalna katastrofa. Z zaskoczeniem kartkowałam kolejne strony, zastanawiając się: co teraz??.
Na szczęście niebawem Piotr wraca do Ameryki Południowej, ze sprawnym rowerem, choć i tym razem nie bez zmiany wcześniejszych planów: "Zwijam mapę i siadam na rower. Przewodnik po Patagonii zostawiam na ławce przy
parkingu. Miało być na południe, będzie na północ, miała być Patagonia, może będzie Boliwia?". (str.66)
Co sprawia, że książki Piotra Strzeżysza są wyjątkowe? Kolejne kilometry przez zapierające dech w piersiach krajobrazy, fotografie, które uzupełniają barwne opisy? Nie tylko. Szczególnie bliska jest mi jego filozofia życia, bezpośredniość i szczerość, z jaką dzieli się z czytelnikiem swoimi wrażeniami. Jego zapiski pozbawione są cenzury- towarzyszymy mu także w momentach, w których wypełnia go rozczarowanie, smutek, żal, czy wściekłość. Nie jest rowerowym tytanem pozbawionym chwil słabości, a jego kieszenie często są puste. Mimo determinacji i uporu, niezbędnych, by kontynuować podróż przez Amerykę Południową, a potem Północną, jest w nim dużo humoru, dystansu i wrażliwości, bez których
podróże byłyby jedynie walką z kolejnymi kilometrami i niczym więcej.
"Nad głową zawisło rozgwieżdżone niebo, nieprawdopodobnie nisko, nieprawdopodobnie blisko, przedstawienie trwało, ni to komedia, ni to dramat, zyliard gwiazd patrzyło na mnie, a ja grałem dalej, zyliard gwiazd, których może już nie ma, przecież widzę tylko odbite światło (…) byłem pewien, że jeśli tylko wyciągnę rękę, to strącę je wszystkie na
ziemię?". (str.146)
Wyprawa rowerowa do Ameryki Północnej to walka z niskim budżetem, nadciągającą zimą, nieufnymi mieszkańcami, którzy niechętnie udostępniają swoje posesje na rozbicie namiotu i strachem przed misiami. Ale nawet tak trudne warunki nie wpływają na humorystyczny stosunek Piotra do rzeczywistości- nie brak momentów, w których także poważny czytelnik uśmiechnie się szerzej- jak wtedy gdy desperacja w poszukiwaniu miejsca na nocleg zaprowadziła go w dość szczególne miejsce. Mimo, że zdecydowana większość mieszkańców Ameryki Północnej wykazała niezbyt duże zrozumienie i życzliwość dla podróżującego niskobudżetowo rowerzysty, zdarzali się też pełni szczodrości i bezinteresowności ludzie- jak w każdej podróży.
Książkę przeczytałam jednym tchem i już się cieszę na następną, bo jak sądzę będzie kolejna i kolejna?
"Znów w drodze. Z braku skrzydeł znów przemieszczam się rowerem. Nie, nie narzekam, tylko stwierdzam fakt. No więc bynajmniej nie ubolewam, bo rower bardzo lubię i inaczej ciężko sobie wyobrazić podróżowanie, ale latka lecą, tu coś strzyknie, tu zaskrzypi, tam zaboli, a włóczyć się przecież nie przestanę. Kiedyś myślałem, że przestanę, ale już
postanowiłem, że właśnie nie przestanę (…). Jeśli więc nadal mam się włóczyć, to fajnie byłoby mieć skrzydła, bo do końca życia nie będę przecież jeździł rowerem, niestety". (str.195)
"Makaron w sakwach, czyli rowerem przez Andy i Kordyliery" , Piotr Strzeżysz, Wydawnictwo Bezdroża, 2012.
Zawsze coś ciekawego polecicie. Dzięki!
OdpowiedzUsuńSuper- bardzo nam miło:)
UsuńKsiążka jest rewelacyjna!!! Polecamy całym sercem:)
mt
Rewelacja!!! PS Przy okazji bardzo dziekuje za Wasza ksiazke, z ktora Mama dotarla wczoraj :) Dziekuje rowniez za dostarczenie jej do rak wlasnych Mamy. Jestescie niesamowici, powodzenia we wszystkich przedsiewzieciach!!!!
OdpowiedzUsuńDzięęękujemy:)]
UsuńNiech się dobrze czyta a Makaron, tak samo jak Campa sprawiają, że trudno usiedzieć na miejscu:)
pozdrowienia dla Zielonej Wyspy:)
mt