Czyż
to nie doskonały tytuł na wakacyjny czas spełniania marzeń?
A
może okrzyk, który czeka w naszej duszy, by wybrzmieć?
Zdecydowanie
tak.
Do
lektury książki zainspirował mnie wywiad z jej autorką,
opublikowany w niedawnych Wysokich Obcasach.
Niewielki
tekst sprawił, że zapragnęłam przeczytać prawie czterysta stron
jednym tchem.
Z
główną bohaterką łączy mnie niewiele- nie jest moją
równolatką, mogłaby być raczej moją matką.
Jej
małżeństwo skończyło się na długo przed tym, nim moje zaczęło.
Nie
łączy nas także styl podróżowania.
Co
więc odkryłam w zapiskach marzycielki- podróżniczki?
Niesamowitą
afirmację życia.
Żałuję,
że nie piszę tej recenzji na początku maja, bo chciałabym móc
polecić tę książkę jako doskonały prezent na dzień matki.
Rita
dobiega pięćdziesiątki, gdy zaczyna czuć zmęczenie swoim
dotychczasowym życiem, a jej małżeństwo chyli się ku upadkowi.
Po wstępie można się spodziewać stron zapisanych wspomnieniami,
żalem, samotnością, ale nic bardziej mylnego!
Rita
powoli, ale zdecydowanie dojrzewa do podjęcia- niedorzecznego
wydałoby się- kroku ku realizacji marzeń, odkładanych zawsze „na
kiedyś”.
Jest
w tym szczypta szaleństwa, odwagi i desperacji- by życie, którego
już nie ma, zastąpić nowym- by kobieta, którą jest, stała się
nią naprawdę.
Piękna
to podróż, nie tylko przez kraje- ku kolejnym celom podróży, ale
przede wszystkim ku sobie, ku duchowości, ku przyjaźniom, które
odmieniają ludzie życie.
W
pierwszą podróż ruszamy z Ritą do Meksyku, gdzie towarzyszy jej
strach i niepewność co do słuszności podjętej decyzji- w trakcie
choroby nasza bohaterka zrzuca symbolicznie skórę. Następnie do
Gwatemali, gdzie zaczynamy się zastanawiać, czy poszukiwanie nowych
doznań (jak przyjmowanie środków halucynogennych), nie jest
histeryczną próbą nadganiania straconego czasu. Z każdą kolejną
stroną odkrywamy jednak, że od przygód ważniejsze są spotkania z
ludźmi.
„Jedną
z najważniejszych rzeczy, których nauczyłam się podczas piętnastu
lat w drodze, była umiejętność cieszenia się chwilą. Gdy piszę
zagłębiam się w brzmienie i znaczenie słów, bawię się nimi,
próbując znaleźć idealne połączenia. Gdy jem, cieszę się
smakiem i wyglądem każdego kęska. Gdy siedzę samotnie, próbuję
wsłuchać się w ciszę w moim wnętrzu i zrozumieć gwar
otaczającego mnie świata. Gdy jestem między ludźmi, to naprawę z
nimi jestem. Po piętnastu latach jeżdżenia po całym świecie
ludzie pozostali moją największą pasją. Uwielbiam te rodzące się
w mgnieniu oka i kwitnące przyjaźnie, które stały się sensem
mojego życia”. (str. 411)
Rita
z dala omija utarte szlaki, atrakcje przygotowane przez agencje
turystyczne. Nie zamyka się wśród „swoich”. Jest wypełniona
permanentnym pragnieniem kontaktu z miejscową ludnością. Jej
ciekawość, serdeczność i otwartość, ale przede wszystkim
ogromny dystans do siebie- mimo różnic kulturowych, czy barier
językowych, w każdym miejscu zjednuje jej ludzi.
W
Izraelu mój zachwyt Ritą jest już permanentny! Czemu? Przeczytacie
sami!
Na
Wyspach Galapagos czy w Indonezji zaczynam mieć wrażenie, że
czytam baśń dla dorosłych- ale nawet mój racjonalizm nie podważa
niesamowitych splotów okoliczności, które zapewniają jej opiekę
ekwadorskiego rządu, współpracę ze słynną badaczką
orangutanów, czy przyjaźń z rodziną królewską na Bali.
Rozdział
dotyczący USA i Kanady to niemal niezamykające się drzwi jej
gościnnego mieszkania, kontakt z rodziną ale i czas smutnych
pożegnań.
Nowa
Zelandia, której byłam ciekawa najbardziej, wprawiła mnie w
melancholię, podróżując z Ritą do miejsc, które odwiedziłam
trzy lata temu.
Tajlandii
nie należy czytać z pustym brzuchem- gdyż kolejne kartki to
kulinarna uczta, feeria barw i smaków.
Książka
ładuje akumulatory, napędza do marzeń, bawi, rozczula.
Oczywiście
można stwierdzić, że jako pisarka, kobieta majętna w małżeństwie,
miała na to fundusze, które leżą poza zasięgiem większości z
nas... Myślę jednak, że kończąc książkę takim wnioskiem,
tracimy szansę, by zachwycić się pewną postawą wobec siebie,
problemów, życia i świata!
To
wspaniałe czterysta stron, dzięki którym poznałam kobietę,
jakich wciąż widzę za mało wokół siebie!
POLECAM,
dajmy się zainspirować : )!
„Najwyraźniej
koncepcja „banku przysług”, według której cały świat opiera
się właśnie na drobnych przysługach była jej zupełnie obca. A
przecież idąc przez życie i wyświadczając ludziom drobne
przysługi, tak naprawdę tworzymy depozyt dobra, z którego możemy
wypłacać za każdym razem, gdy jesteśmy w potrzebie. Równie ważne
jest przyjmowanie takich przysług, ponieważ wtedy pozwalamy drugiej
osobie na założenie własnego depozytu. Lubię uczyć takiego
podejścia wszystkich ludzi, którzy maja problemy z przyjmowaniem
pomocy”. (str. 355)
Pani Agnieszko muszę przeczytać - pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńPani Aniu- baaaardzo polecam! Jest wspaniała : ) pozdrawiam serdecznie! a.
UsuńJuż sobie zamówiłam w Empiku - Ania
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Pani wrażenia : )dobrego dnia, Pani Aniu!
UsuńTak sobie myślę, że takie historie dodają jeszcze więcej wiary w to, że ta "jesień życia" może być pełna przygód, emocji, realizacji marzeń właśnie:) I jeszcze bardziej się na taką przyszłość cieszę:) Świetny pomysł na prezent dla kobiet chcących zmienić swoje życie, będę mieć na uwadze:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie TAK :)!
Usuńwygląda na to, że to kolejna pozycja na liście książek do przeczytania :):)
OdpowiedzUsuńZDECYDOWANIE : )
Usuń