Gdy
się czyta takie książki jak„Syberyjski
sen. Opowieść bezdrożna” Zofii Piłasiewicz, można żałować
tylko dwóch rzeczy: że zbyt szybko dochodzimy do ostatniej strony,
na której syberyjski piękny sen się kończy i że w książce jest
tak mało zdjęć!
Autorka,
jak czytamy, z zawodu jest psychologiem, zaś z zamiłowania
podróżniczką, która nieustannie czuje w sobie głód drogi,
przestrzeni, eksplorowania miejsc dziewiczych. Wraz z mężem i
kilkorgiem przyjaciół – Polaków, Rosjan i Białorusinów wyrusza
ze środka Europy w sam środek Azji, by dwukrotnie przemierzyć
bezkresne, dziewicze i w większości nieprzebyte obszary Tuwy –
jednej z najbardziej egzotycznych i najpiękniejszych republik
Syberii. Nie znam Tuwy, ale patrząc na zdjęcia w książce i
podążając za Autorką nie sposób mieć odmienne zdanie!
Obszar
Tuwy to dzisiejsza Dania, Belgia, Holandia i Szwajcaria razem wzięte!
Na 1 km kw. przypada 1,8 osoby ( w Polsce 122 osoby!) i już samo to
daje pojęcie o skali przedsięwzięcia.
Książka
jest zapisem z dwóch wypraw, jakie Autorka z mężem i przyjaciółmi
– podróżnikami odbyła.
Pierwsza
z wypraw prowadziła koleją transsyberyjską nad jezioro Bajkał,
skąd – najpierw samochodami, potem pieszo, a wreszcie gumowymi
katamaranami ekipa zanurzyła się w „nieskończoność przyrody
rządzącej się sama sobą”. Opis przedzierania się w morderczym
marszu, w deszczu i słońcu przez gęstą tajgę, gdzie – jak
pisze Autorka – „stanowimy jedyny ślad na ziemi pośród
bezkresu przyrody” jest fascynujący, urzekający, czasem
przerażający. Jakie pokłady siły, woli, determinacji drzemią w
człowieku, jeśli decyduje się z plecakiem prawie przerastającym
wagą ciężar niosącego ( niosącej!!!) przedzierać się przez
nieprzebyte ostępy leśne, górskie. W morderczym całodzienny
marszu to zaledwie 8 kilometrów, ale – jak pisze Autorka –
„jesteśmy w takim zakątku świata, gdzie włada tylko przyroda”
z jej rozlicznymi zapachami, feerią barw i obezwładniającymi urodą
krajobrazami. Właśnie ta oszałamiająca uroda świata każe dzień
po dniu podejmować kolejne wyzwania, mierzyć się z samym sobą i
światem, który jednocześnie zachwyca i przeraża.
Pieszy
etap I wyprawy kończy się na rzeką Chamsara i jeśli
zafascynowanemu tym, co dotąd przeczytał czytelnikowi wydaje się,
że to koniec nieludzkich zmagań naszych zdobywców, to jest w
błędzie!Dopiero teraz bowiem zaczyna się mrożąca krew w żyłach
opowieść o walce z syberyjską rzeką, która w ciągu dnia pozwala
się pokonać na odcinku zaledwie… dwóch kilometrów „ucząc
pokory i mądrości”.
Kaniony,
rzeczne progi, strome urwiste brzegi, kipiele, wodospady, a wokół
potężne góry, wyniosłe szczyty, przełęcze majestatyczną swą
urodą zapierające dech w piersiach. Autorka pisze: „Wpływamy jak
w kadr do zdjęcia zNational Geographic”,nie ma jednak czasu
na kontemplację dziewiczego świata. Tu toczy się nieustająca
nawet na moment walka na śmierć i życie. Człowiek kontra wodny
żywioł. „Na rzece nie ma czasu na strach. Boje się i zarazem
jestem ciekawa” – skromnie i szczerze pisze Autorka.
W
trakcie II wyprawy ( bo niepodobna nie powrócić w ten niezwykły,
baśniowy niemal świat!), tym razem na rzece Uług-O różnice
poziomów wynosiły…760 metrów i wodną kipiel podróżnicy
pokonali „niczym po schodach” – jak wspomina Zofia Piłasiewicz.
Metę tej wyprawy stanowił Jenisej, jedna z najważniejszych
syberyjskich rzek.
Od
opisów wyzwania, jakie rzucili syberyjskiej tajdze i rzekom ( a na
koniec – stepowi) śmiałkowie z Polski, Rosji i Białorusi trudno
się oderwać, toteż książkę pochłonęłam i wchłonęłam w
siebie w jeden dzień. Autorka pisze w zakończeniu wspomnień: „
Inne drogi, inni ludzie, inne miejsca, których nie dotknęliśmy
swoją podróżą wciąż czekają. Po powrocie pojawia się
niedosyt, który powoduje, że dusza wędrowna znów wyrywa się do
lotu”.
I
dobrze! I pięknie! Pani Zofio, DZIĘKUJĘ i czekam na kolejną
relację z kolejnej wyprawy! : )
(autor: majka em)
(autor: majka em)
P. Agnieszko - książkę kilka dni temu kupiłam;jeszcze nie czytałam / mam równiez tego wyd."Mołdawianie w kosmos nie lietajut bez wina"/.
OdpowiedzUsuńAnia
Pani Aniu, "Mołdawianie" zapowiadają się ciekawie- pierwsze strony już w czytaniu :) pozdrawiam słonecznie :)
UsuńCzytamy te same książki.
OdpowiedzUsuńWidziałam informację tylko nie pamiętam gdzie o nagrodzie dla P.Bartka Sabeli, za Może morze wróci - czytałam.B.ciekawa i treść i zdjęcia
:) "Może morze wróci" to, poza "1000 szklanek herbaty" jedna z ważniejszych książek podróżniczych, jakie czytałam :) Jednak najchętniej wracam do: "Endurance Arktyczna wyprawa Shackletona"...
Usuń