Ktokolwiek
zjadł dzisiaj zupkę chińską, popił drożdżówkę coca colą- zamiast porządnego
obiadu i zabrał się za „Kulisy Kulinarnej Akademii” Marka Brzezińskiego, będzie
zawstydzony!
Czy
w takim razie książkę powinno się czytać na czczo, gdyż każda jej strona
zaostrzy nam apetyt na coś smakowitego?
Być
możeJ!
„17
grudnia 2009 r., po 21 latach profesury w amerykańskiej uczelni w Paryżu,
poprowadziłem mój ostatni na niej wykład.(…) Los tak chciał, że następnego
dnia, 18 grudnia, przypadł mi honor po 21 latach mojej pracy w polskiej
redakcji Radia France Internationale, zakończyć 80-letnią obecność języka
polskiego na falach tej rozgłośni. Popłynęła w eter ostatnia audycja po polsku.
(…) Dzień po dniu skończyły się sprawy, które przez dwadzieścia jeden lat stanowiły
główny nurt mojego życia zawodowego nad Sekwaną. To był znak, że czas zacząć
myśleć o rozpoczęciu czegoś nowego, mimo że do emerytury było bliżej niż dalej.
Co robić?”.
To
moment, w którym niejedna opowieść mogłaby się zakończyć. Na szczęście w przypadku
Marka Brzezińskiego, dopiero się zaczyna- smakowitym zwrotem akcji.
Autor
zapisuje się do Le Cordon Bleu.
„Le Cordon Bleu to jedna z najważniejszych
światowych świątyń gotowania - założona w 1895 roku, obecna w piętnastu krajach
świata, kształcąca 18 tysięcy studentów rocznie. Dla Marka Brzezińskiego stała
się szkołą francuskiego życia kulinarnego oraz inspiracją do podróży przez
smaki i smaczki Francji”.
W siedemnastu rozdziałach towarzyszymy autorowi podczas
wzlotów i upadków- w trakcie nauki, w kulinarnej świątyni. Wszystko opisane smakowicie
i barwnie, pobudza nie tylko wyobraźnię, ale także ślinianki.
Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy kochają Francję i
są zdania, że gotowanie oraz jedzenie, to sztuka o wiele wyższa, niż sztuka
przetrwania. Dla tych, którzy po cichu i coraz śmielej marzą o udziale w
kulinarnym show. Odważni mogą też spróbować swoich sił, przygotowując potrawy z
przepisów zawartych w książce.
„To, co mnie tam spotkało, przerosło moje
wyobrażenia. Kulinarna świątynia - a w jej wnętrzu reżim jak w oddziale pułku
specjalnego piechoty morskiej. Świat, z którego istnienia trudno było sobie
zdać sprawę - świat musztry i rozkoszy podniebienia. Odkrywałem to z oczyma
otwartymi ze zdumienia. Po ponad pół wieku obcowania ze sobą odkrywałem też
siebie. To chyba było w tej całej przygodzie najbardziej zaskakujące”.
do gotowania mam 2 lewe ręce, ale brzmi ciekawie!
OdpowiedzUsuńwow:)mało kto potrafi gotować dwoma lewymi, więc, może być nietuzinkowo:)
Usuńhihihihi:)
polecamy:)
mt