niedziela, 8 września 2013

„Skrobiąc czubek włoskiego buta”


Za nami kolejne 300 kartek literackiej podróży do Włoch :)!

Niech poniższe cytaty dadzą Wam przedsmak tego, co na Was czeka podczas lektury książki: „Skrobiąc czubek włoskiego buta”!

Niniejsza książka nie jest pierwszą, która opowiada historię przeprowadzki do kraju o odmiennej kulturze. I nie ostatnią.
Chociaż fabuła nie jest oryginalna, to z całą pewnością jest prawdziwa”. (str.69)

Gdyby ktoś powiedział Kay albo mnie, że będziemy musieli zapakować całe nasze życie do trzech metrów sześciennych i bagażnika renault clio, pewnie puknęlibyśmy się w czoło, a skłonieni do rozważenia tej możliwości, spędzili tygodnie na zastanawianiu się, co zabrać. Sprawy przybierają jednak inny obrót, kiedy pojawia się paląca potrzeba.
Zaczęliśmy od kupna różnej wielkości tekturowych pudeł. Znając ich dokładne wymiary, mogliśmy z łatwością wyliczyć, ile kartonów wejdzie na trzy metry sześcienne. Trzeba było jeszcze uwzględnić trochę miejsca na rzeczy, których nie uda się zapakować do pudeł, czyli nasze biurka, leżaki ogrodowe oraz składaną narożną półkę z kutego żelaza”. (str. 31)

We Włoszech nie mieliśmy żadnej rodziny, własnego domu ani ziemi, a w najbliższej okolicy nie mieszkały żadne anglojęzyczne osoby. W Anglii (ani nigdzie indziej) nie czekała na nas bezpieczna przystań. Poza podstawowym słownictwem, pozwalającym się przedstawić, przywitać i zamówić coś do jedzenia, nie znaliśmy włoskiego. Jak można się domyślić, nie byliśmy już tacy młodzi.
Z dotychczasowego życia, zabraliśmy trzy metry sześcienne rzeczy, małe clio i to, co najważniejsze, czyli łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi”. (str. 69)

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz