Do książki „Z nurtem Amazonki. Pionierska wyprawa Piotra Chmielińskiego” Joe Kane’a podchodziłam ze sporą rezerwą. Mimo, iż od wielu dni nie mogłam oderwać wzroku od zachwycającej okładki, nie byłam przekonana, czy „wodna” książka podróżnicza, to rodzaj lektury, która mnie porwie.
Początkowa rezerwa minęła, a ja nie zorientowałam się, gdy, mimo niechęci do środowiska wodnego, płynę z nurtem Amazonki coraz szybciej i szybciej, kibicując niestrudzonej ekipie.
O czym jest ta książka? Przede wszystkim o morderczej, pionierskiej wyprawie Piotra Chmielińskiego- i jego towarzyszy- od źródeł Amazonki do jej ujścia. Ale nie tylko. Także, a czasem przede wszystkim, o dynamice ludzkich relacji- o obsesyjnym dążeniu do celu, współzawodnictwie, konfliktach i postępującym rozłamie w grupie ale i lojalności, odwadze, by mierzyć się ze słabościami ducha i ciała, czy panicznym lękiem.
„Wyprawa (…) miała się zacząć od wspinaczki do źródła Amazonki, które znajdowało się wysoko w Andach, na śnieżnej połaci górskiego zbocza. Tam zespół zamierzał spuścić na wodę górskie kajaki i spłynąć około 640 kilometrów w dół rzeką Apurimac, stanowiącą początek Amazonki i uznawaną za najbardziej niebezpieczną górską rzekę na świecie. Dotarłszy do miejsca, gdzie zaczyna się dżungla, kajaki górskie, miały ustąpić miejsca morskim, aby rozlewiskiem Amazonki pokonać pozostałą trasę, liczącą 6120 kilometrów.”. (str. 14)
W rolę „kronikarza” ekspedycji wcielił się Joe Kane. W początkowej fazie przedsięwzięcia był jedynie obserwatorem, który opisywał przebieg zdarzeń, przemierzając suchą stopą, wraz z lądową częścią ekspedycji analogiczną do wodnej, drogę. Nie mogłam pozbyć się uczucia, że jestem wciąż zbyt daleko od najistotniejszych, dynamicznych zwrotów akcji, które rozgrywały się na rzece! W okolicy setnej strony, narracja uległa całkowitej- pożądanej przeze mnie- zmianie. Do ekipy, która przemierzała Amazonkę pontonem, a później kajakiem- dołączył Joe. Książka nabrała przyśpieszenia i ciekawej perspektywy człowieka, który nigdy wcześniej nie uczestniczył w górskim spływie i nawet dobrze nie pływał.
Postać Chmielnickiego hipnotyzowała charyzmą, doświadczeniem i niebywałą umiejętnością budowania zgranego zespołu, Joe natomiast jako żółtodziób, uczciwy w swej narracji, doskonale oddawał grozę konfrontacji z rzeką! Obaj fascynowali, każdy inaczej.
„Opuściliśmy spokojną cofkę. Wiosłując pod prąd, mogliśmy w pewnym stopniu panować nad pontonem. Jak wskazówkę zegara powoli przesunęliśmy przód pontonu w poprzek prądu, a potem centymetr po centymetrze weszliśmy w główny nurt, nabierając dużej szybkości. Pamiętam sensacje żołądkowe i chorobliwie słodki smak w ustach, kiedy, lecąc w powietrzu jak na diabelskim młynie w wesołym miasteczku, wpadliśmy w gardziel. Pamiętam białe ściany wody wokół nas i to, że uderzyliśmy w kilka głazów z hukiem głośniejszym od samej rzeki; raz trzasnąłem głową tak gwałtownie, że mało co, a skręciłbym kark. Pamiętam ponton przyparty do skały, podnoszący się do góry jedną stroną i gotowy przekoziołkować; rozpaczliwie rzuciliśmy się na wysoka burtę, podczas gdy rzeka ryczała pod naszymi stopami. Pamiętam, jak utkwiłem wzrok w ostrej jak brzytwa krawędzi skały na wprost nas i jak gapiłem się na nią, gdy jakimś cudem przemknęła obok mojej głowy. Pamiętam nasilenie krzyków Chmielińskiego- były głośniejsze i bardziej desperackie niż kiedykolwiek dotąd”. (str. 118)
Obok Chmielińskiego i Kane’a, nie sposób nie wspomnieć o osobie Odendaal’a. Jego rola w całym przedsięwzięciu była podwójna- w jakimś sensie gdyby nie on, wyprawa nie doszłaby do skutku. Ale to również on, na wielu etapach prowokował konflikty, kontrowersje i rozpad w grupie, skutecznie pozbawiając się resztek autorytetu wśród załogi i stawiając powodzenie całego przedsięwzięcia pod znakiem zapytania.
Jego obsesyjność, połączona ze słabymi umiejętnościami technicznymi oraz głęboko skrywany lęk i niechęć do wody, pozbawiły go możliwości realizacji jego idee fixe.
Pionierem, który jako pierwszy dopłynął od źródeł do ujścia Amazonki, został Chmielnicki, a przez sporą część wodnej drogi towarzyszył mu Joe Kane- na granicy swych możliwości fizycznych i psychicznych.
Te trzy postaci rysują się najwyraźniej na tle całej grupy, ale ekspedycja nie miałaby szans powodzenia bez pozostałych członków.
Po 170 dniach u kresu sił, nie dowierzając, że TO się dzieje naprawdę „Chmieliński wychyla się i nabiera wody w dłoń; podnosi ją do ust.
-Słona- mówi”(str. 340)
Książka- mimo początkowych obaw- okazała się porywająca, niczym nurt samej Amazonki.
Dla osoby, która pływa tylko, gdy czuje pod stopami dno basenu, większość z ponad 350 stron brzmiało niewiarygodnie! Nie raz miałam ochotę krzyknąć z przerażenia, wyręczając sparaliżowanego strachem Joe’a.
Nie czytam książek sensacyjnych, ale wyobrażam sobie je właśnie tak: dynamika, zwroty akcji i tajemnica- pytanie: czy się uda, czy nie- na której rozwikłanie czekam z wypiekami do ostatniej strony!
Nie sposób pominąć milczeniem zdjęć Zbigniewa Bzdaka! Wspaniale dopełniają treść i wzbogacają ciekawą szatę graficzną książki!
„Rzeka- zasilana dopływami spadającymi z kilometrowych wysokości- codziennie zmieniała kolor. Czasami była beżowa jak kawa z mlekiem, innym razem szmaragdowozielona, a jeszcze kiedy indziej- szara jak lodowiec. Wczesnym wieczorem płynęła spokojna i niegroźna obok obozu, rankiem natomiast, podniósłszy się w nocy jedną trzecią metra, stawała się potężna i grzmiąca. W niektórych miejscach zawalona była wysokimi na trzy lub cztery kondygnacje głazami, w innych- jej brzegi pokrywał pokruszony żwir. Obserwując zmiany jej nastroju i wyglądu, nie sposób było nie myśleć o niej jak o czymś, co ma własną wole i zamiary. Jednak tym, co nadawało jej osobowość, był głos- ryczała, szarżując przez kanion. Wydawała się nie tylko pełna woli, ale wręcz demoniczna i zawzięta w nieskomplikowanym zamiarze zatopienia nas. Można było na nią krzyczeć, złorzeczyć jej, błagać ją, a ona nie reagowała. Toczyła swe wody obojętna na wszystko i bezlitosna”. (str. 143)
"Z nurtem Amazonki. Pionierska wyprawa Piotra Chmielińskiego" Joe Kane, Wydawnictwo Bezdroża, 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz