poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Może morze wróci


Na tę książkę czekałam z ogromną niecierpliwością, od momentu gdy wysłuchałam prelekcji Barta Sabeli, na Festiwalu Slajdów Podróżniczych w Katowicach.

Ilość wrażeń i emocji, jakie towarzyszyły mi podczas lektury, były tak potężne, że właściwie chciałabym zakończyć moją recenzję w tym momencie i poprosić każdego z Was o przeczytanie wyjątkowej pozycji jaką jest „Może morze wróci”.

(…) mija tydzień (…)

Spoglądam na jedną z piękniej wydanych książek podróżniczych jakie czytałam do tej pory  (opracowanie graficzne, papier, odcienie, zdjęcia w całkowitej harmonii z tematyką) i mam wyrzuty sumienia, że nadal nie udało mi się napisać recenzji.

W odpowiedzi trafiam na niedzielną audycję radiową z Bartkiem Sabelą!

Ponownie przenoszę się do Uzbekistanu- dźwięki, krajobrazy, smak soli, pomieszany z ziarenkami piasku w moich ustach.
Momenty śmieszne, wzruszające, spotkania z wyjątkowymi ludźmi, widoki, które trudno objąć wyobraźnią, ale także świadectwo ludzkiej pychy, władzy i gwałtu dokonywanego na przyrodzie.

Podążam w kierunku morza Aralskiego, niejako zapominając o celu podróży, rozsmakowuję się w języku, narracji- zagłuszając w sobie intuicyjne przeczucie katastrofy.

To nie jest typowa książka podróżnicza, po lekturze której rozpiera nas energia i chęć by ruszyć w drogę, a zasypiając przed oczami miga nam kalejdoskop kolorowych stop klatek.
Zarówno po obejrzeniu pokazu na Festiwalu, jak i po lekturze, słowa więzną w gardle.
Książkę trudno odłożyć na półkę, a w notesie odhaczyć, jako „przeczytaną”.

Gigantyczne plantacje bawełny, niemal na środku pustyni, bezmyślne łamanie wszelkich zasad przy budowie kanałów nawadniających, w efekcie przyzwolenie na to, by większość wody wyparowała, a morze oddalało się od swych brzegów, od ludzi, od życia.

Ta książka jest poruszająca, potworna, porażająca.

Wytrąca z komfortu psychicznego, każe inaczej spojrzeć na znoszony tiszert, który mamy ochotę wyrzucić, wymienić na nowy.

Tak jak nie wyobrażam sobie roku 2012 bez „Tysiąca szklanek herbaty”, tak roku 2013 nie wyobrażam sobie bez refleksji nad tym czy „Morze może wróci”.


„Morze. Jest coś dziwnego w tym spotkaniu. Jakbym widział przed sobą ogromne, piękne, konające zwierzę, wieloryba lub słonia. Już nic nie można zrobić, można tylko spojrzeć mu w oczy.
Coś chrupnęło mi pod nogami- to muszelki. Takie niewielkie, wszystkie takie same, białe, dość zwykłe. Ale za to jaka ilość. Tony. Leżą wszędzie dookoła na pomarańczowym piasku. Gdzieniegdzie między nimi szczątki innych żyjątek. Przez kilka metrów idę po samych muszlach. Potem ciemnopomarańczowy kolor przechodzi w biały. Sól. Sama sól. Gruba pokrywa twardej soli. Gdy zbliżam się do wody, sól robi się coraz bardziej miękka, by w końcu przerodzić się z błotne grzęzawisko. Nie da się iść., Ciekawe, że zawsze, kiedy jest się nad morzem czy jeziorem, ma się ochotę dotknąć wody, choćby zanurzyć w niej rękę czy stopę. Zdejmuję buty, ściągam koszulkę. Patrzę na leżące na solnej skorupie ubrania, rzuca mi się w oczy metka z durnym w tych okolicznościach napisem „100% bawełny”. Tak, faktycznie… 100%”. (str.195)







 "Może morze wróci", Bartek Sabela, Wydawnictwo Bezdroża 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz