Na
tę książkę czekałam z ogromną niecierpliwością, od momentu gdy wysłuchałam
prelekcji Barta Sabeli, na Festiwalu Slajdów Podróżniczych w Katowicach.
Ilość
wrażeń i emocji, jakie towarzyszyły mi podczas lektury, były tak potężne, że
właściwie chciałabym zakończyć moją recenzję w tym momencie i poprosić każdego
z Was o przeczytanie wyjątkowej pozycji jaką jest „Może morze wróci”.
(…)
mija tydzień (…)
Spoglądam
na jedną z piękniej wydanych książek podróżniczych jakie czytałam do tej pory (opracowanie graficzne, papier, odcienie,
zdjęcia w całkowitej harmonii z tematyką) i mam wyrzuty sumienia, że nadal nie
udało mi się napisać recenzji.
W
odpowiedzi trafiam na niedzielną audycję radiową z Bartkiem Sabelą!
Ponownie
przenoszę się do Uzbekistanu- dźwięki, krajobrazy, smak soli, pomieszany z
ziarenkami piasku w moich ustach.
Momenty
śmieszne, wzruszające, spotkania z wyjątkowymi ludźmi, widoki, które trudno
objąć wyobraźnią, ale także świadectwo ludzkiej pychy, władzy i gwałtu dokonywanego
na przyrodzie.
Podążam
w kierunku morza Aralskiego, niejako zapominając o celu podróży, rozsmakowuję
się w języku, narracji- zagłuszając w sobie intuicyjne przeczucie katastrofy.
To
nie jest typowa książka podróżnicza, po lekturze której rozpiera nas energia i
chęć by ruszyć w drogę, a zasypiając przed oczami miga nam kalejdoskop
kolorowych stop klatek.
Zarówno
po obejrzeniu pokazu na Festiwalu, jak i po lekturze, słowa więzną w gardle.
Książkę
trudno odłożyć na półkę, a w notesie odhaczyć, jako „przeczytaną”.
Gigantyczne
plantacje bawełny, niemal na środku pustyni, bezmyślne łamanie wszelkich zasad
przy budowie kanałów nawadniających, w efekcie przyzwolenie na to, by większość
wody wyparowała, a morze oddalało się od swych brzegów, od ludzi, od życia.
Ta
książka jest poruszająca, potworna, porażająca.
Wytrąca
z komfortu psychicznego, każe inaczej spojrzeć na znoszony tiszert, który mamy ochotę
wyrzucić, wymienić na nowy.
Tak
jak nie wyobrażam sobie roku 2012 bez „Tysiąca szklanek herbaty”, tak roku 2013
nie wyobrażam sobie bez refleksji nad tym czy „Morze może wróci”.
„Morze.
Jest coś dziwnego w tym spotkaniu. Jakbym widział przed sobą ogromne, piękne,
konające zwierzę, wieloryba lub słonia. Już nic nie można zrobić, można tylko
spojrzeć mu w oczy.
Coś
chrupnęło mi pod nogami- to muszelki. Takie niewielkie, wszystkie takie same,
białe, dość zwykłe. Ale za to jaka ilość. Tony. Leżą wszędzie dookoła na
pomarańczowym piasku. Gdzieniegdzie między nimi szczątki innych żyjątek. Przez
kilka metrów idę po samych muszlach. Potem ciemnopomarańczowy kolor przechodzi
w biały. Sól. Sama sól. Gruba pokrywa twardej soli. Gdy zbliżam się do wody,
sól robi się coraz bardziej miękka, by w końcu przerodzić się z błotne
grzęzawisko. Nie da się iść., Ciekawe, że zawsze, kiedy jest się nad morzem czy
jeziorem, ma się ochotę dotknąć wody, choćby zanurzyć w niej rękę czy stopę.
Zdejmuję buty, ściągam koszulkę. Patrzę na leżące na solnej skorupie ubrania,
rzuca mi się w oczy metka z durnym w tych okolicznościach napisem „100% bawełny”.
Tak, faktycznie… 100%”. (str.195)
"Może morze wróci", Bartek Sabela, Wydawnictwo Bezdroża 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz