wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Kochani, GWIAZDKI z nieba! Ale przede wszystkim umiejętności cieszenia się małymi rzeczami, bliskością- mimo różnych poglądów i systemów wartości, życia z PASJĄ, a czy to będą podróże, czy coś innego, nie ma znaczenia- niech to będzie coś, co pochłania Was bez reszty : ) Spełnień wszelkich!
MT

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołaj ma dla Ciebie: "Zwyciężyć znaczy przeżyć"


Nie macie pomysłu na Mikołajowy prezent?
Mamy dla Was propozycję!
Zajrzyjcie na nasz Facebook
Mikołaj chce podarować książkę Aleksandra Lwowa: "Zwyciężyć znaczy przeżyć", wydawnictwa Bezdroża, osobie, która w przekonujący sposób napisze, że to właśnie ona powinna ją otrzymać : )

Pierwszą wersję tej książki Aleksander Lwow napisał dwadzieścia lat temu. Z czasem stała się ona klasykiem gatunku. Napisał ją nie dla kolegów wspinaczy i alpinistów, pisał dla „miłośników gór” – tych, co najpewniej nigdy nie spędzą nocy w namiocie szarpanym przez mroźny wiatr ani nie będą szturmować himalajskich olbrzymów. Pisał dla zwykłych ludzi, którzy kochają góry i podziwiają zdobywających je „wojowników”.
To przede wszystkim książka o ludziach gór. "Nie mylą mi się tylko twarze. Twarze ludzi, z którymi się wspinałem, z którymi harcowałem w górach i schroniskach" - mówi Alek Lwow. Autor do minimum ogranicza opisy karawan, zakładania baz, budowania obozów wysokościowych i rozwieszania poręczówek. Pisze o przyjaciołach, znajomych i partnerach, wspomina najsławniejszych alpinistów i himalaistów: Wandę Rutkiewicz, Jerzego Kukuczkę, Andrzeja Zawadę i wielu innych. Aktualne wydanie książki Zwyciężyć znaczy przeżyć. 20 lat później wzbogacone zostało o opisy zdarzeń ze świata ludzi gór z ostatnich dwudziestu lat i o komentarze do wielu z nich. Publikacja zawiera komentarz do dramatycznych wydarzeń na Broad Peak w 2013 roku i raportu PZA z nimi związanych.



wtorek, 26 listopada 2013

Park Narodowy Tongariro

Jeśli informacje z wirtualnej encyklopedii nie wprowadzają nas w błąd, to mieliśmy okazję odbyć trekking w parku narodowym, który został założony jako czwarty na świecie! To nasz ukochany park a Tongariro Alpine Crossing, niezapomnianym szklakiem!
Nowa Zelandia 2010






środa, 20 listopada 2013

Abel Tasman National Park

Dzisiaj nasze myśli wędrują ku najmniejszemu parkowi narodowemu Nowej Zelandii, jaki odwiedziliśmy w 2010 roku. Dobrego dnia! : )





sobota, 16 listopada 2013

"Everest. Góra Gór"

Na Evereście byłam już parę razy, jednak zawsze w towarzystwie mężczyzn.
Z Leszkiem Cichym, Krzysztofem Wielickim i Bear Grylls'em.
To co, że literacko!
Gdy dowiedziałam się, że znana z wielu przedsięwzięć podróżniczych- Monika Witkowska, zabiera w podróż chętnych czytelników, nie wahałam się ani chwili.

Czy książka "Everest. Góra Gór" powstała tylko dlatego, że autorka weszła na tytułowy szczyt? Nie tylko.
Z drugiej strony nie tylko o szczyt chodziło- nie mniej ważna była chęć poznania atmosfery Everestu i zweryfikowania różnych informacji, sprawdzenia jak organizm zachowuje się na takich wysokościach, a potem podzielenie się wrażeniami i spostrzeżeniami z tymi, których to interesuje”. (str. 20)

Czy udało się zrealizować założenia?
Zdecydowanie tak!

Książka to nie tylko swoisty dziennik, który zabiera nas w podróż- zanim ta jeszcze się zaczęła- a więc do czasów, gdy Everest był w zasięgu ręki, wiele lat wcześniej.

Towarzyszymy autorce od momentu, gdy szansa pojawia się na nowo poprzez okres żmudnych przygotowań, do momentu, gdy - z przyczyn finansowych - wyprawa staje pod solidnym znakiem zapytania.

Jeśli liczymy na szybki atak szczytowy i satysfakcję po lekturze ponad 300 stron, to musimy się uzbroić w cierpliwość, bodaj jedną z ważniejszych cech zdobywcy.

Narracja widzie nas niespiesznie przez cały proces, strona za stroną, nie pozwalając na nudę.
Co parę kartek pojawiają się ciekawostki, rzeczowe informacje jak np.: „czego się nie wie o Hillarym?”, „jak wysoki jest Everest, spór o wysokość”, „ cichy zabójca- choroba wysokościowa” czy dość zaskakujący : „wyścig seniorów, czyli o szczytowaniu seniorów”.

Autorka to konkretna babka, dla której nie ma tematów tabu.
Nie kreuje się na silniejszą niż jest, nie boi mówić o kryzysach, tęsknocie, strachu, śmieciach, których w górach przybywa i fizjologii!
Mówi wprost o śmierci w górach, zasadach, jakie panują w tak specyficznych warunkach.
Dla laika, świat Gór nabiera realnych kształtów.

Całość wyprawy, mimo wielu przeszkód (zagubione bagaże, odwołane loty, kłopoty z pogodą, czy zdrowiem), kończy się powodzeniem, a bogata dokumentacja zdjęciowa zapiera dech w piersiach!
Tym co uważają, że na Everest można wjechać windą albo że Ci którym się udało „mają się fajnie”, autorka niniejszą publikacja wytrąca z ręki większość argumentów.

Doceniam dar od losu/ Boga./ Stwórcy- niech każdy nazwie to po swojemu...
Dar, że mogę tu być, realizuję swoje pasje, mam ciekawe życie, choć prawda jest też taka, żę w dużej mierze sama sobie na to zapracowałam. Wiele osób mi zazdrości, nie zastanawiając się jednak, że przecież nikt niczego, ot tak sobie, nie daje. Choćby ta wyprawa- jest efektem wielu wyrzeczeń, trudów, samozaparcia i ciężkiej wielomiesięcznej pracy. Pracy różnorakiej- by zarobić jakieś fundusze (..), wysiłku, by zdobyć sponsorów przynajmniej na część kosztów (…), ale też pracy nad kondycją i przygotowań organizacyjnych. Jestem pewna, że Ci, którzy zazdroszczą, wcale nie byliby skłonni angażować się w to wszystko, a jeśli mieliby do wyboru: wydać pieniądze na dobry samochód czy górę, na którą nie wiadomo, czy się w ogóle wejdzie, ba, nawet nie wiadomo, czy się z niej wróci, najpewniej zdecydowaliby się na to pierwsze.” (str. 164)


Co dalej? 
Mam nadzieję, że niebawem o tym przeczytamy, a póki co życzę Wszystkim, by pamiętali, że marzenia się nie spełniają, tylko trzeba je spełniać : )



wtorek, 12 listopada 2013

dylematy...

...taki oto dylemat z naszych podróży- nierozstrzygnięty- czy lepiej jest spać w hotelu NORA, czy zjeść pizzę w pizzerii o tej samej, wdzięcznej nazwie? : )
Nocleg możliwy w Danii, obiad w Czarnogórze : ) Do ODWAŻNYCH świat należy : ) dobrego dnia!


piątek, 8 listopada 2013

"Stary, młodzi i morze. Od Antarktydy do Alaski. Wyprawa wokół obu Ameryk"

Ta książka od samego początku budziła mój zachwyt i sporą ciekawość!
Głównie za sprawą okładki i fotografii, które czynią z niej nie tylko książkę podróżniczą, ale również piękny album.
Także dlatego, że jedną z książek, do której wracam co jakiś czas, jest ta opisująca antarktyczną wyprawę Shackletona, w której sól wrzyna się w każdy milimetr skóry a nieustająca walka z żywiołem rzeźbi charakter.

Nocna żegluga w Cieśninie Bransfielda była możliwa tylko przy nieustannej obserwacji radarowej. Około 6 rano delikatnie zaczęło się rozwidniać. Niezwykle subtelny pastelowy błękit nieba, idealna widoczność. Na horyzoncie majaczy 11 gigantycznych gór lodowych. Większość z nich to prostopadłościany długości kilkuset i wysokości kilkudziesięciu metrów. Po wschodniej stronie „Stary” zostawia Elephant Island. To właśnie stamtąd Shackleton ruszył małą szalupą przez lodowaty ocean na Georgię Południową, by zorganizować ratunek dla swoich ludzi. Udało im się. Choć w czasie wyprawy stracili statek „Endurance”, a po trzyletniej nieobecności świat spisał ich na straty, wszyscy ocaleli i wrócili do domu.” (str. 86)

Mimo to musiała czekać na mnie dość długo...

Gdy jednak zaczęłam ją czytać, rzeczywistość przestała istnieć. A rzeczywistość była szpitalna, więc tylko solidna porcja literatury mogła spowodować, że zaokrętowałam się na „Starym” i zapomniałam, gdzie jestem.

Tak naprawdę do końca nie dowierzałam, że płynę z tak młodym zespołem, który dzięki swojemu uporowi i determinacji zrealizował projekt niemal niemożliwy.

Bo czy marzenie, od którego wszystko się zaczęło- by wybudować własny jacht i popłynąć nim dookoła świata, gdy pora na studia i pierwsze kroki w dorosłość- może się zamienić w rzeczywistość?
Ile przeszkód trzeba pokonać, ile beczek soli razem zjeść, by wzajemna lojalność, duch zespołu przeprowadziły bezpiecznie jacht - z najmłodszymi Polakami w historii - dookoła Ameryki Południowej, przez Horn i na Antarktydę?

Wieczorem w dzienniku Jacka pojawia się nowy wpis: „ Podróż jest taka piękna. Droga niebywale mnie pociąga. „Być w drodze”- to zaklęcie. Myślę, że kiedy raz wyruszysz, zmieniasz się na dobre. Nosi się w sobie tęsknotę za nowym horyzontem, odkryciem, nowymi myślami, które przychodzą w drodze. Żeby naprawdę podróżować, nie można oglądać wszystkiego przez szybę. Otwierasz się, chłoniesz nastrój, historie ludzi, ale też dajesz siebie.” (str. 125)

Owo poczucie głodu odkrywania nowych lądów, materializuje się w postaci kolejnego spektakularnego osiągnięcia, jakim było przepłynięcie legendarnego Przejścia Północno- Zachodniego, z Atlantyku na Pacyfik- przez najmłodszą ekipę na świecie!

Lektura przygód „Starego” i jego załogi to rejs przez błyskotliwą narrację, krajobrazy jakich większość z nas nie widziała i boi się chcieć zobaczyć. Słychać salwy śmiechu, czasem irytację wzajemnym towarzystwem, brawurę, którą tępi wiek i nienasycony apetyt na życie.

Książka z kategorii nie tylko książek podróżniczych, ale i poradników motywacyjnych. Jeśli wydaje Ci się, że czegoś nie uda Ci się zrealizować, osiągnąć, a otoczenie będzie dyskretnie stukać się w czoło, przeczytaj tę książkę!

Nie lubisz czytać książek?
Obejrzyj film dołączony do książki, a zmienisz zdanie.

Jedyną „pretensję” jaką mam do „Starego”, Młodych i Morza, to że podczas pierwszej wyprawy w ekipie brakło Konstantego Kulika. Ciekawość krajobrazów, które zatrzymałby w kadrze, nie daje mi spokoju!

Polecam! Dla młodych, starych i tych, którzy myślą, że MOŻE warto spróbować, ale się boją!







środa, 6 listopada 2013

poniedziałek, 4 listopada 2013

niedziela, 27 października 2013

czwartek, 24 października 2013

tak było w weekend, na szczęście

Dzisiaj jesień przypomniała o swoich wdziękach- pada, szaro i wieje. Na szczęście w weekend udało nam się zmagazynować trochę słońca i dobrej energii. A Wam? dobrego dnia! : )mt




wtorek, 22 października 2013

poniedziałek, 21 października 2013

weekendowe wędrówki po parku : )

Mamy nadzieję, że słońce zachęciło Was do weekendowych wypraw za miasto? : )
My pojechaliśmy - poszukać spokoju i przyrodniczych skarbów - do Parku Rozkówka, całkiem niedaleko Będzina : ) Dobrego tygodnia : )!












piątek, 18 października 2013

znowu weekend?

W pewien pochmurny dzień na Maderze (2009).
Ciepłych swetrów, kolorowych kaloszy i wciągających książek na nadchodzący weekend! : )