czwartek, 23 kwietnia 2015

Archipelag znikających wysp

Bezdroża – śląska oficyna wydawnicza  specjalizująca się we wspomnieniach z podróży coraz liczniejszej rzeszy eksploratorów naszej planety, tym razem wydała  pozycję, która zapisem odbytej podróży nie jest. Mimo to stanowi  najpełniejszy  bodaj na polskim rynku zbiór informacji o Indonezji.
Jej Autorami są panowie  Sergiusz Prokurat i Piotr Śmieszek.  Nic o sobie nie piszą, żeby więc dowiedzieć się, skąd  tak znakomita  ich wiedza o tym rozległym azjatyckim kraju ( jak czytam: Indonezja to 17 tysięcy wysp rozciągniętych na długości 5 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej jak od Irlandii po…Kaukaz!), trzeba zajrzeć do internetu.
Sergiusz Prokurat, jak sam o sobie pisze, ma kilka pasji – wśród nich znajdują się ekonomia, zarządzanie, podróże (Azja, Ameryka Południowa), rynki finansowe oraz słowo pisane. Między innymi jest ekspertem i dyrektorem Centrum Studiów Polska Azja (CSPA), gdzie  zajmuje się Azją Południowo-Wschodnią (w tym m.in. Indonezją, Malezją i innymi krajami azjatyckimi).
Piotr Śmieszek od kilku lat mieszka w Yogyakarcie, stolicy Jawy, jednej z indonezyjskich wysp. Pisze, iż „życie na Archipelagu zainspirowało i popchnęło go ku idei, by dzielić się Indonezją z rodakami znad Wisły, co też czyni między innymi organizując  wraz z żoną  „Wakacje w Indonezji".
Teraz już zatem wiadomo, skąd tak perfekcyjna i detaliczna znajomość tej części świata. Jesteśmy w najbardziej kompetentnych rękach!

          Bali, Jawa, Sumatra, Borneo, Lombok, Komodo, Papua – to zaledwie  ułamek, promil z przeogromnego terytorium  państwa indonezyjskiego, które Autorzy próbują nam przybliżyć. 240 milionów mieszkańców, mozaika grup etnicznych, języków, religii i kultur.  Przeciętny Polak kojarzy Indonezję  z bajkowymi plażami  Bali reklamowanymi przez biura podróży.  Przeciętny Europejczyk, Amerykanin, Australijczyk – z seksturystyką. Wszak śliczne niczym lalki Indonezyjki to „temat wdzięczny, sympatyczny i pod każdym względem ciekawy” – jak piszą Autorzy. (Nawiasem mówiąc: indonezyjskie kobiety to „gigantyczna armia kobiet, trzykrotnie  liczniejsza  od całej populacji kraju nad Wisłą” – czytamy!)
Chwała panom - Prokuratowi i Śmieszkowi, że z tymi i innymi, często krzywdzącymi, stereotypami rzeczowo, metodycznie i kompetentnie walczą  analizując  i pokazując fakty.
Dla przeciętnego  Europejczyka ( Europejki) wiedza o życiu w tej odległej części kuli ziemskiej  jest często trudna do zrozumienia i akceptacji. Co rusz przykładamy nasze standardy myślowe i oczekiwania  i zdumiewamy się egzotyką i innością made in Indonesia.  Sergiusz Prokurat i Piotr Śmieszek radzą: „Nie oczekuj niczego. Wtedy się nie zawiedziesz” i wraz z nami, czytelnikami,  podróżują po tym rozległym kraju.
Uczestniczymy w ceremoniach zaślubin na wyspach: Bali, Lombok i na Jawie, mamy niepowtarzalną okazję przeżyć  pogrzeb na Papui, w trakcie którego papuaskie kobiety obcinają sobie palce, by bólem fizycznym zagłuszyć ból po śmierci kogoś bliskiego.
Smakujemy ( och, jaka szkoda, że tylko wyobrażeniowo) indonezyjską  kuchnię i przyglądamy się ciężkiej pracy w kopalni złota.
Czy wiedzieliście, drodzy Czytelnicy, że europejski krok w dorosłość  na indonezyjskiej Bali zastępuje… spiłowanie zębów, zaś spłodzenie potomka zmazuje wszystkie dotychczasowe  winy rodziców?
Ale nie tylko egzotyka jest celem książki  „Archipelag znikających wysp”.  W kolejnych rozdziałach  mamy okazję poznać  skrawki historii i burzliwe dzieje wyzwalania się Indonezji spod holenderskiego kolonializmu.  Autorzy analizują wspólne dziedzictwo  historyczne, językowe, kulturowe i religijne   biednej Indonezji i bogatej Malezji, które mimo tylu miejsc wspólnych charakteryzują  nieustanne animozje i napięcia.
Także ekologia  i stan środowiska  naturalnego oraz zagrożenia, jakie niesie  zachodnia cywilizacja i XXI wiek znajdują  swe miejsce w Archipelagu znikających wysp”.
Wraz z Autorami  podróżujemy na Borneo, trzecią co do wielkości wyspę ziemi o powierzchnio ponad 2 razy większej od Polski, której 75% terytorium należy do Indonezji. Borneo porasta (jeszcze!!!) pierwotna dżungla, którą zamieszkują rdzenni jej mieszkańcy, Dajakowie. Jednak ich przestrzeń  życiowa kurczy się „wraz z wycinaniem lasów, podobnie jak kurczy się świat gibonów, orangutanów i innych stworzeń tam żyjących”.
Autorzy pozwalają  czytelnikowi poznać też  okoliczności i przyczyny produkcji oleju palmowego, co – podobnie jak rabunkowa wycinka dżungli – niszczy i degeneruje  środowisko naturalne w imię pogoni za zyskiem.

Azja południowo – wschodnia jest piękna, chaotyczna, dzika, gorąca, pokryta kurzem i przysłonięta monsunem w porach deszczowych oraz zadziwiająco różnorodna” – czytamy, jednak europeizuje się i amerykanizuje w tempie i w sposób, który każe ze smutkiem myśleć o jej przyszłości.
Jeden z Autorów  pisze: „Piąta co do wielkości wyspa świata umiera. Liczba pierwotnych mieszkańców wysp topnieje szybciej niż śnieg na papuaskim Puncak Jaya. Niszczy ich i korumpuje obecność takich jak ja. Ja i mój telefon komórkowy”.

Archipelag znikających wysp”  to  kompetentny i wyczerpujący obraz  kultury i tradycji, egzotyki, historii i stanu środowiska, ale to także codzienność.
W trakcie lektury  dowiemy się, dlaczego becaki  wpisane w krajobraz azjatyckich metropolii  z indonezyjskich miast są systemowo przez władze rugowane? Poznamy islam  made in Indonesia.  Dodajmy – islam specyficzny i w wielu aspektach kompletnie różny od  tego, który znamy choćby z programów informacyjnych z telewizji. 
Czy wiedzieliście Państwo, że na indonezyjskiej Sumatrze  kobiety mogą zostać islamskimi duchownymi? Że dziedziczą  cały majątek, a mężczyzna, gdy chce kupić  – np. – motor, musi uzyskać zgodę matki,  żony?
Szczególnej uwadze panów polecam dwa rozdziały; oba poświęcone są  trzem największym namiętnościom Indonezyjczyków – piłce nożnej, hodowli ptactwa i hazardowi.
Sepak bola  czyli piłka nożna, podobnie jak w pozostałych częściach świata rozgrzewa emocje kibiców  do czerwoności, a mimo to czytelnik przeżyje szok czytając, do czego zdolni są rozfanatyzowani i rozemocjonowani kibice indonezyjscy!
Niedawno obiegła nasz kraj informacja o korupcji w PZPN, o sprzedawanych i kupowanych meczach. Nic to w porównaniu z realiami indonezyjskimi! Otóż  długoletni prezes  władz piłkarskich kierował związkiem przez lata za pomocą…telefonu, z więzienia, skazany  za korupcję i matactwa! Trener reprezentacji, by zobaczyć się z prezesem, musiał odwiedzać go…w więziennej celi!

Drugą narodową namiętnością jest hodowla ptaków i związany z nimi hazard. Sergiusz Prokurat i Piotr Śmieszek piszą: „Kiedyś na ptasich walkach rodziły się i upadały fortuny. Ptaki stawały się powodami samobójstw, rozpaczy, rozpadu małżeństw i sąsiedzkich waśni. I mimo że od 1981 roku kolejne rządy próbują to zmienić, w Indonezji nie jest to możliwe”. Póki więc nierówna walka kolejnych rządów z  „hodowcami”  trwa,  mamy wraz z autorami możliwość uczestniczyć  w zawodach gołębi wartych fortuny i w krwawych pojedynkach kogutów.  I trudno oprzeć się  wrażeniu, że  przeciętny  Indonezyjczyk bardziej kocha swego ptaka niż matkę, żonę czy dziecko!

Z absolutną pewnością polecam lekturę Archipelaguznikających wysp”Sergiusza Prokurata i Piotra Śmieszka. Dla tych, którzy z racji  ograniczonych możliwości finansowych nigdy nie postawią swej  białej stopy na jednej z indonezyjskich wysp będzie to jedyna i niepowtarzalna  okazja, by poznać ten ciekawy i odmienny  kraj.
Dla tych, którzy przygotowują się  do podróży w ten odległy rejon świata, to podstawowe kompendium wiedzy, znacząco poszerzające  folderowo – rajski zakres informacji o Indonezji.
(autor: Majka Em)


 Archipelag znikających wysp,

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje

Są takie książki, które lepiej byłoby...oglądać niż czytać! Kolejna podróżnicza pozycja wydawnictwa Bezdroża  - "Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje" Witolda Palaka właśnie do takich należy. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.
Ludzie eksplorują świat na wszystkim - wygodnym terenowym jeepem i na rowerach, pieszo i kajakiem. Witold (ojciec) i Adrian ( syn) Palakowie zamarzyli, by transhimalajską wyprawę przez Indie i Nepal odbyć na motocyklach. I to nie byle jakich, bo na royal enfieldach - kultowej serii produkcji indyjskiej z 1952 roku!( cytuje za Autorem, bo sama kompletnie się na tym nie znam.)
Poznawanie Himalajów z motocyklowego siodełka było sporym wyzwaniem, gdyż panowie motocyklowe prawa jazdy posiadają zaledwie od 2012 roku, zaś oba pojazdy lata świetności miały już dawno za sobą. Stare i totalnie wyeksploatowane na niewyobrażalnie koszmarnych drogach sprawne przez całą trzymiesięczną podróż miały tylko...klaksony! Autor sumuje to krótko: "Jechaliśmy bez prawa jazdy, które zostały w szufladach w Polsce, bez specjalistycznego przygotowania, bez technicznego zaplecza i z wiedzą mechaniczną na amatorskim poziomie."
Easy riders Palakowie jadą przez górzyste, z rzadka tylko zamieszkane tereny mając na wysokości oczu ośnieżone pięciotysięczniki, przedzierają się przez strumyki i nepalską dżunglę, wysokogórskie przełęcze i rozległe płaskowyże. Stawiają wreszcie czoła zatłoczonym i gwarnym, a zawsze wąskim i dziurawym ulicom i uliczkom mijanych miast i nieustannie walczą z... zimnem! I enfieldami, które niemal co dnia buntują się przeciwko tak barbarzyńskiemu zakłócaniu ich starości.
Jak łatwo się domyślić, radości i pasji poznawczej towarzyszą obłędnej urody krajobrazy. I jak zawsze w tego typu wydawnictwach czytelnik odczuwa dojmujący niedosyt - zdjęć stanowczo za mało, zdecydowanie za skąpo! Dlatego napisałam na wstępie, że z tej trzymiesięcznej off roadowej eskapady powinien powstać film drogi, a nie książka! By można było na bieżąco śledzić i zachwycać się urodą poznawanego świata. By day by day towarzyszyć heroicznym ( bez dwóch zdań!) zmaganiom z wszelkiej maści przeciwnościami.

Polskiego kierowcę w tej wyprawie szokować będzie wszystko: jakość ( a raczej permanentny brak!) dróg, kompletna ignorancja uznawanych za powszechny standard zasad ruchu drogowego ( na indyjskich drogach zdaje się królować zasada: róbta co chceta; jeździ się więc pod prąd, wyprzedza na trzeciego, i na...czwartego(!) oraz obficie korzysta z klaksonów, co autor kwituje z humorem: 'znaleźliśmy się w środku pola walki i nie mogliśmy się już wycofać.')
Klasą samą w sobie są opisy wizyt naszych podróżników i ich dzielnych maszyn w warsztatach samochodowych, choć to określenie jest kompletnie i absolutnie na wyrost! Po lekturze "Księżycowej autostrady" już nigdy nie powiem złego słowa na:
- jakość i stan nawierzchni polskich dróg
- kompetencję i poziom usług polskich warsztatów samochodowych.
Ale jest jeszcze coś, o czym muszę koniecznie napisać, a co wzruszyło mnie i poruszyło nie mniej jak surowa uroda himalajskich bezdroży. Na początku napisałam, że ludzie eksplorują świat czym tylko się da. Także - w każdej "obsadzie". Przeczytałam wiele podróżniczych książek, gdzie bohaterem był samotnie przemierzający świat podróżnik, podróżnicze małżeństwa, para lub grupy przyjaciół. Witold i Adrian Palakowie to ojciec i syn. Ojciec bez kokieterii pisze wprost, że jest w wieku "bezlitośnie oddalającym się od młodości". Syn to szesnastolatek "w szczycie wieku i buntu". Dzieli ich 40 lat, łączą więzy krwi i podróżnicza żyłka, którą udało się ojcu zaszczepić u syna. Każdy rodzic "oddalający się od swej młodości" wie, jak trudno utrzymać dobre relacje z dorastającymi buntownikami i pokrewieństwo nie daje tu żadnej taryfy ulgowej. Przeżyłam wiele wzruszeń śledząc, jak na trudnych trasach w ekstremalnych okolicznościach umacniała się i sprawdzała ojcowsko - synowska miłość i ich męska przyjaźń. Może dlatego, że - jak pisze Autor - "bardziej zależało mi na zadowoleniu syna i umocnieniu naszej więzi rodzinnej niż na żyłowaniu projektu za wszelką cenę". Z pewnością także i dlatego, że prowadziły ich "entuzjazm, fantazja i determinacja".
Mnie lektura wyprawy motocyklem przez Himalaje autorstwa Witolda Palaka dostarczyła wielu wrażeń. A co dała ojcu? Co synowi? Pięknie o tym piszą, ale przeczytajcie to już sami!

(autor: majka em)




Witold Palak, "Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje" , Wydawnictwo Bezdroża, 2015