poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje

Są takie książki, które lepiej byłoby...oglądać niż czytać! Kolejna podróżnicza pozycja wydawnictwa Bezdroża  - "Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje" Witolda Palaka właśnie do takich należy. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.
Ludzie eksplorują świat na wszystkim - wygodnym terenowym jeepem i na rowerach, pieszo i kajakiem. Witold (ojciec) i Adrian ( syn) Palakowie zamarzyli, by transhimalajską wyprawę przez Indie i Nepal odbyć na motocyklach. I to nie byle jakich, bo na royal enfieldach - kultowej serii produkcji indyjskiej z 1952 roku!( cytuje za Autorem, bo sama kompletnie się na tym nie znam.)
Poznawanie Himalajów z motocyklowego siodełka było sporym wyzwaniem, gdyż panowie motocyklowe prawa jazdy posiadają zaledwie od 2012 roku, zaś oba pojazdy lata świetności miały już dawno za sobą. Stare i totalnie wyeksploatowane na niewyobrażalnie koszmarnych drogach sprawne przez całą trzymiesięczną podróż miały tylko...klaksony! Autor sumuje to krótko: "Jechaliśmy bez prawa jazdy, które zostały w szufladach w Polsce, bez specjalistycznego przygotowania, bez technicznego zaplecza i z wiedzą mechaniczną na amatorskim poziomie."
Easy riders Palakowie jadą przez górzyste, z rzadka tylko zamieszkane tereny mając na wysokości oczu ośnieżone pięciotysięczniki, przedzierają się przez strumyki i nepalską dżunglę, wysokogórskie przełęcze i rozległe płaskowyże. Stawiają wreszcie czoła zatłoczonym i gwarnym, a zawsze wąskim i dziurawym ulicom i uliczkom mijanych miast i nieustannie walczą z... zimnem! I enfieldami, które niemal co dnia buntują się przeciwko tak barbarzyńskiemu zakłócaniu ich starości.
Jak łatwo się domyślić, radości i pasji poznawczej towarzyszą obłędnej urody krajobrazy. I jak zawsze w tego typu wydawnictwach czytelnik odczuwa dojmujący niedosyt - zdjęć stanowczo za mało, zdecydowanie za skąpo! Dlatego napisałam na wstępie, że z tej trzymiesięcznej off roadowej eskapady powinien powstać film drogi, a nie książka! By można było na bieżąco śledzić i zachwycać się urodą poznawanego świata. By day by day towarzyszyć heroicznym ( bez dwóch zdań!) zmaganiom z wszelkiej maści przeciwnościami.

Polskiego kierowcę w tej wyprawie szokować będzie wszystko: jakość ( a raczej permanentny brak!) dróg, kompletna ignorancja uznawanych za powszechny standard zasad ruchu drogowego ( na indyjskich drogach zdaje się królować zasada: róbta co chceta; jeździ się więc pod prąd, wyprzedza na trzeciego, i na...czwartego(!) oraz obficie korzysta z klaksonów, co autor kwituje z humorem: 'znaleźliśmy się w środku pola walki i nie mogliśmy się już wycofać.')
Klasą samą w sobie są opisy wizyt naszych podróżników i ich dzielnych maszyn w warsztatach samochodowych, choć to określenie jest kompletnie i absolutnie na wyrost! Po lekturze "Księżycowej autostrady" już nigdy nie powiem złego słowa na:
- jakość i stan nawierzchni polskich dróg
- kompetencję i poziom usług polskich warsztatów samochodowych.
Ale jest jeszcze coś, o czym muszę koniecznie napisać, a co wzruszyło mnie i poruszyło nie mniej jak surowa uroda himalajskich bezdroży. Na początku napisałam, że ludzie eksplorują świat czym tylko się da. Także - w każdej "obsadzie". Przeczytałam wiele podróżniczych książek, gdzie bohaterem był samotnie przemierzający świat podróżnik, podróżnicze małżeństwa, para lub grupy przyjaciół. Witold i Adrian Palakowie to ojciec i syn. Ojciec bez kokieterii pisze wprost, że jest w wieku "bezlitośnie oddalającym się od młodości". Syn to szesnastolatek "w szczycie wieku i buntu". Dzieli ich 40 lat, łączą więzy krwi i podróżnicza żyłka, którą udało się ojcu zaszczepić u syna. Każdy rodzic "oddalający się od swej młodości" wie, jak trudno utrzymać dobre relacje z dorastającymi buntownikami i pokrewieństwo nie daje tu żadnej taryfy ulgowej. Przeżyłam wiele wzruszeń śledząc, jak na trudnych trasach w ekstremalnych okolicznościach umacniała się i sprawdzała ojcowsko - synowska miłość i ich męska przyjaźń. Może dlatego, że - jak pisze Autor - "bardziej zależało mi na zadowoleniu syna i umocnieniu naszej więzi rodzinnej niż na żyłowaniu projektu za wszelką cenę". Z pewnością także i dlatego, że prowadziły ich "entuzjazm, fantazja i determinacja".
Mnie lektura wyprawy motocyklem przez Himalaje autorstwa Witolda Palaka dostarczyła wielu wrażeń. A co dała ojcu? Co synowi? Pięknie o tym piszą, ale przeczytajcie to już sami!

(autor: majka em)




Witold Palak, "Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje" , Wydawnictwo Bezdroża, 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz