wtorek, 31 stycznia 2012

TORUŃ...czy warto?

Facebook daje nam popalić od niedzieli, czyli odkąd wróciliśmy z Torunia w doskonałych nastrojach.

Ćwiczy naszą cierpliwość!
Dodawane od niedzieli posty (niektóre parokrotnie), zawzięcie znikają.
Ci, którzy włączyli się- z nami- w walkę z wiatrakami umieszczają komentarze, które pomimo pozytywnych treści, znikają w trzewiach potwora.
Dlaczego?
Nikt nie wie.

Wysłałam zgłoszenie o problemie… W zamian dostałam obietnicę, że mimo, iż nikt nie odpowie na zgłoszenie indywidualnie, to na pewno, coś się dzięki niemu poprawi i usprawni!

Mam nadzieję, że tego nie przegapię- a tym czasem przeleję swoje myśli w miejsce bezpieczne, przyjazne i mniej chimeryczne niż w/w.

Za nami weekend w Toruniu.

Dziewięciogodzinną podróż zdecydowaliśmy się odbyć za sprawą PolskiegoBusa, który oferuje bilety promocyjne za śmieszną kwotę (tak śmieszną, że podróż do Warszawy, skąd mieliśmy przesiadkę do Torunia, odbyliśmy za CZTERY złote, w dwie strony).

Skoro- chwilowo- na horyzoncie nie rysuje się wizja dłuższej podróży, to dlaczego nie sprawdzić jakie perły kryją się w naszej ojczyźnie?
Kochamy dalekie podróże, uwielbiamy starówki europejskie (zwłaszcza w Sztokholmie, Amsterdamie), ale po wizycie w Toruniu wpisujemy go (obok Wrocławia) na naszą listę ulubionych miast w Polsce.

Na pewno wrócimy do Torunia, gdy temperatura nie będzie mrozić krwi w żyłach a wyciągnięcie aparatu z futerały i palców z rękawiczek nie będą równoznaczne z zamarznięciem jednego lub drugiego.

Byliśmy niezłomni w penetrowaniu starych uliczek, robiąc przerwy na żurek w barze mlecznym, który skutecznie nas rozgrzewał i dodawał chęci do gromadzenia kolejnych wspomnień.

Co pozostanie w pamięci?

Na pewno wizyta w EMPORIUM, szczególnym sklepie z pamiątkami. Miejscu, gdzie oprócz gustownych upominków, można (i warto) odbyć inspirującą rozmowę z Panem za ladą o atrakcjach, które łatwo przegapić.
Jakich? Na przykład o piekarni z gorącym chlebem razowym na ulicy Podmurnej, którego bochenek wrócił z nami do domu.
O Przedmieściu Bydgoskim, którym odbyliśmy długi spacer, często myśląc o Paryżu.
Secesyjne kamienice XIX- wieczne wymagają renowacji, ale nawet w stanie lekkiego zaniedbania, potrafią wprawić w zachwyt i przywołują na myśl budynki, które namiętnie fotografowaliśmy w stolicy Francji.

Nie wypada w Toruniu nie odwiedzić jednego z wielu sklepów firmowych z piernikami. Co też uczyniliśmy, nie bacząc na kalorie.

Nasze podniebienia zaznały szczególnej rozkoszy w pierogarnii "Stary Młyn” i „Stary Toruń”.
Pierogi, które kryją smaki niepojęte pod nazwą- w pełni zasłużoną- jak np. bajkowe lub piernikowe. Z szacunku do czytelników nie będziemy tematu rozwijać… Eh…:)

Niestety ze względu na remont, pozostało nam jedynie zdjęcie pamiątkowe pod Muzeum Podróżników Tony Halika.

Zachwycały nas i nie pozwalały się uwolnić od wspomnienia wrocławskich krasnali, odnajdywane w zaskakujących miejscach, figury średniowiecznych mieszczan, które zeszły z obrazu pasyjnego, którego nie udało nam się zobaczyć w Kościele Świętego Jakuba.

Nie zapomnieliśmy- oczywiście- o Mikołaju Koperniku, który z cokołu spogląda na przechodniów:)

Przez przypadek odkryliśmy, że na dachu hostelu w którym spaliśmy na rynek spoglądała figura kota a na dole z kolei można było skosztować smakołyków oferowanych w barze Miś, w którego oknie czekał na gości słynny słomiany miś z filmu Bareji.
Nie wypadało nie pogładzić czule, po łepku słynnego Filusia, którego autor-rysownik całe lata temu na łamach Przekroju zachęcał: „Bądź pogodny, porzuć smutek, trzymaj fason jak Filutek”.

Zdajemy sobie sprawę, że na liście miejsc, które wprawiły nas w zachwyt brakuje paru punktów, które „trzeba” w Toruniu odwiedzić, ale biorąc pod uwagę, że była to nasza pierwsza wizyta, w trakcie początków syberyjskiego frontu, a na zwiedzanie mieliśmy jedynie 24 godziny, nie pozostaje nam nic innego, jak wrócić tam pewnego dnia i nadrobić braki:)!

niedziela, 29 stycznia 2012

TORUŃ...

Spędziliśmy magiczny, mrożący krew w żyłach (ze względu na temperaturę) weekend w Toruniu:)! Wrażenia? Cała masa. Pierniki i pierogi zjedzone, Toruń pokochany… Niebawem więcej zdjęć i więcej wrażeń:) pozdrawiamy piernikowo!

czwartek, 26 stycznia 2012

Będzin i Piekary Śląskie górą !!!

Kiedy pytają mnie, z czym kojarzy mi się biblioteka publiczna, to odpowiadam- cytując słowa klasyka: z ogromną ilością wiedzy:)

Przyznam ze wstydem, że biblioteka ostatnimi czasy kojarzyła mi się z instytucją, która powoli odchodzi w zapomnienie...

Nic bardziej błędnego !

Najpierw- korzystając z zaproszenia naszego rodzinnego miasta- spędziliśmy, w przeddzień weekendu, sympatyczny wieczór w towarzystwie miłych gości, którym mogliśmy opowiedzieć o naszej podróży życia. Było to zaskakujące bo nie przypuszczaliśmy, że miasto Będzin ma tak prężnie działającą placówkę kultury jaką jest nasza biblioteka (http://www.biblioteka.bedzin.pl/) , że wszystko będzie zorganizowane na wysokim poziomie (łącznie z informacją o nas wyświetlaną na telebimie), i co najważniejsze- że ludzie czekają na takie spotkania, by choć na chwilę przenieść się za morza i oceany.
My natomiast, już po paru dniach, przenieśliśmy się 20km poza Będzin i wylądowaliśmy w Piekarach Śląskich- gdzie na zaproszenie Pani Dyrektor tamtejszej biblioteki (http://www.biblioteka.piekary.pl/)(prywatnie entuzjastki podróży po Afryce)- mogliśmy- pozornie na obcym terenie- znów opowiedzieć o Nowej Zelandii. Słowo "pozornie" nie jest użyte przypadkowo, ponieważ warunki, odzew i przebieg spotkania jakie "tam" poprowadziliśmy, spokojnie można określić terminem- "jak u siebie w domu". Przede wszystkim audytorium ciekawie świata, uważne i tak chłonne, że zadające pytania nawet w trakcie prezentacji.
Naprawdę żal opuszczać takie miejsca i takich ludzi. Na szczęście zawsze można tam wrócić, co pewnie kiedyś jeszcze nastąpi, a prawdziwie szczęśliwym zakończeniem tej przygody jest niespodzianka, dzięki której nasze książki już od dziś można wypożyczyć z biblioteki miejskiej w Będzinie.
Dziękujemy wszystkim uczestnikom i organizatorom spotkań w obu miastach za interakcję i niezapomniane wrażenia.
(g.)






wtorek, 24 stycznia 2012

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Podziękowanie:)

Dziękujemy Wszystkim, którzy- na przekór pogodzie- przyszli na nasze piątkowe spotkanie dotyczące Nowej Zelandii w będzińskiej Bibliotece:)!

Dziękujemy Bibliotece za gościnność a Gościom za uważność i życzliwe słowa po spotkaniu.

Było nam niezmiernie miło, tym bardziej, że nasze spotkanie zainaugurowało Będziński Rok Kultury.

Jeśli macie ochotę poczytać o wrażeniach Izy, która przyjęła nasze zaproszenie, koniecznie odwiedźcie Jej blog:

http://bibliog3.wordpress.com/2012/01/20/nowa-zelandia-a-la-prucia/

Również na stronie Biblioteki pojawiło się podsumowanie piątkowej wyprawy do Nowej Zelandii:

http://www.biblioteka.bedzin.pl/index.php?m=2


Pozdrawiamy Was serdecznie:)
Mumags Travellers



czwartek, 19 stycznia 2012

Teleportacja do Nowej Zelandii

Nie macie pomysłu na piątkowe popołudnie?
Zapraszamy do wspólnej teleportacji do Nowej Zelandii.
Zaczynamy o godzinie 17:00 w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Będzinie.
Do zobaczenia:)!
ZAPRASZAMY:)!
Mumags Travellers

środa, 18 stycznia 2012

Cudze chwalimy...

Cudze chwalimy a… stojąc na peronie sosnowieckiego dworca PKP... po zmroku... czeka na nas taka oto niespodzianka:



Zachwyca tak samo jak cerkwie, które odwiedziłam podczas minionych wakacji w Rosji i Estonii.

środa, 11 stycznia 2012

INSPIRACJE literacko- podróżnicze

W trakcie spotkań podróżniczych często pytacie nas, dlaczego pojechaliśmy akurat w to, a nie w inne miejsce? Skąd czerpiemy inspiracje?

Zastanawiamy się i pierwsza odpowiedź, której jesteśmy w stanie udzielić, wcale nie przychodzi nam łatwo, ale po chwili zastanowienia wymieniamy: zdjęcia znalezione w Internecie, prasie podróżniczej, lektura blogów podróżniczych, festiwale o tematyce podróżniczej (jak na przykład Świdnicki Festiwal Moto Travel, na którym gościliśmy w grudniu) … a także lektura książek podróżniczych.

Nie czytamy jedynie po to, by dowiedzieć się jak najwięcej o miejscu w które pojedziemy.

Czasem lekturę kończymy z przekonaniem, że dany region czy kraj, nigdy nie będzie naszym ukochanym miejscem na ziemi, ale sposób narracji i osobowość podróżnika potrafi wywrzeć na nas takie wrażenie, że mimo pozostania odpornymi na uroki np. Indii, sięgamy po kolejne książki, by choć na chwilę podjąć ponowną podróż z Mietkiem (M.Bieniek „Hajer jedzie do Dalajlamy”, „Z Hajerem na kraj Indii”).


Czasami czytamy, by odbyć podróż w czasie. Zakopani w zimowe kołdry, z podziwem śledzimy losy pionierów ekspedycji polarnych- (Caroline Alexander „ENDURANCE- antarktyczna wyprawa Shackletona”) i mimo że Antarktyda raczej nie będzie miejscem, które odwiedzimy, to zafascynowani osobowością i hartem ducha pierwszych polarników, kupujemy kolejną książkę- wydaną w 1972roku- pióra A.Cz. Centkiewiczów „Człowiek o którego upomniało się morze”.


Książka Karola Lewandowskiego- „Busem przez świat”- była impulsem do niesamowicie sympatycznego spotkania z pomysłodawcą projektu, a potem resztą ekipy na Festiwalu, o którym wspominaliśmy powyżej. Festiwal Moto Travel zgromadził w jednym miejscu sporą ilość zwariowanych podróżników, którzy niekonwencjonalnie, niskobudżetowo zwiedzają świat. W trakcie ośmiu godzin „odwiedziliśmy” mnóstwo niesamowitych miejsc, a większość uczestników wróciła do domu zdecydowana co do kolejnego kierunku podróży!

Z czym my wróciliśmy do domu? Z pozytywną energią, nowymi znajomościami i przekonaniem, że najbardziej szalone- z pozoru absurdalne plany- mają swoje miejsce i czas na realizację.


Można obawiać się zatłoczonych Indii, ale jeśli chce się pojechać w podróż dookoła świata na rowerze, to nie można przejść obojętnie koło książki Robb’a Maciąga „Rowerem w stronę Indii”. Z początku czujemy pewną rezerwę do sposobu narracji, ale mija bardzo krótka chwila, gdy pędzimy obok Robba i Ani. Spoceni, podekscytowani i ciekawi co będzie za kolejnym zakrętem. Książka dla nas niezmiernie ważna w momencie życia podróżniczego, w którym jesteśmy… Marzymy wytrwale- ale póki co, nadal nieśmiało- o podróży rowerowej w świat. Książka oprócz tego że porywa, jest bezcenna, ponieważ odpowiada na nasze wątpliwości i niepokoje.



Również dwa tomy książki: Magdaleny Nitkiewicz i Pawła Opaski „Przez świat na rowerach w dwa lata”- dodają nam otuchy. Że można, że warto i że wcale nie trzeba wcześniej mieć za sobą morderczych treningów.

Myśl o podróży dookoła świata, w dodatku na rowerach, kiełkuje w nas niczym pęd bambusa- przebija się wytrwale, przez kamienie naszych obaw i lęków…



Ostatnią książką jaką przeczytaliśmy były „Dzienniki kołymskie” Jacka Hugo-Badera. Wcześniej musieliśmy mentalnie powrócić z Indii, przepakować bagaże, zabrać ze sobą ciepłe ubrania, by ruszyć na Kołymę. Lektura poruszająca, mocna, czasem chropowata- surowa przyroda i ludzie z dramatyczną przeszłością.



**************************************
A na koniec nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić Was do lektury ksiązki dwójki pasjonatów, którzy ukrywają się pod pseudonimem podróżniczym Mumags Travellers.

Książka napisana z potrzeby, serca, by spełnić swoje kolejne marzenie…
Jeśli mielibyśmy coś o niej napisać, brzmiałoby to tak:

Ile stron według Was powinna mieć dobrze napisania książka podróżnicza?
Nasza ma:
- 156 stron, na których opisujemy nasze zwariowane- samodzielnie organizowane- podróże do Norwegii, Szwecji, Szkocji, Hiszpanii, Holandii, Danii, Nowej Zelandii oraz na Maderę
- 16 stron z kolorowymi fotografiami. W razie niedosytu… do każdej książki dołączyliśmy CD ze zdjęciami. WAŻNE: każda płyta CD jest niepowtarzalna! Dlaczego? Bo na kopercie są znaczki z krajów w których byliśmy. Nie ma dwóch identycznych- kolekcja limitowana!


Cena książki to 25zł plus 5zł koszt wysyłki. Każdy zakupiony egzemplarz przybliża nas do realizacji kolejnego marzenia jakim jest... wyprawa rowerowa dookoła świata:)
Gdzie można kupić naszą książkę „Podróże małe i duże”?

Tylko u nas- dlatego piszcie na adres podroze.male.i.duze@wp.pl

Z literacko- podróżniczymi pozdrowieniami
Mumags Travellers

poniedziałek, 9 stycznia 2012

62% czy 38%?

W której jesteś grupie 62% czy 38%?
Chcesz poprawić statystyki i wesprzeć nasz budżet na kolejną wyprawę?:)
Zamów naszą książkę „Podróże małe i duże”- czekamy na Twojego maila: podroze.male.i.duze@wp.pl :)
pozdrawiamy
Mumags Travellers



czwartek, 5 stycznia 2012

Kalendarz Juliański

Piąty dzień Nowego Roku a ja nie mogę się zmobilizować do noworocznego wpisu.

Przyszedł mi do głowy taki oto pomysł...
Na chwilę przestawiam się na kalendarz juliański używany w liturgii prawosławnej, wg którego Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok dopiero przed nami, hihihi- 7-8 stycznia.

W zamian umieszczam parę zdjęć z Sankt Petersburga, który rozkochał mnie w sobie w minionym roku.