Kiedy pytają mnie, z czym kojarzy mi się biblioteka publiczna, to odpowiadam- cytując słowa klasyka: z ogromną ilością wiedzy:)
Przyznam ze wstydem, że biblioteka ostatnimi czasy kojarzyła mi się z instytucją, która powoli odchodzi w zapomnienie...
Nic bardziej błędnego !
Najpierw- korzystając z zaproszenia naszego rodzinnego miasta- spędziliśmy, w przeddzień weekendu, sympatyczny wieczór w towarzystwie miłych gości, którym mogliśmy opowiedzieć o naszej podróży życia. Było to zaskakujące bo nie przypuszczaliśmy, że miasto Będzin ma tak prężnie działającą placówkę kultury jaką jest nasza biblioteka (http://www.biblioteka.bedzin.pl/) , że wszystko będzie zorganizowane na wysokim poziomie (łącznie z informacją o nas wyświetlaną na telebimie), i co najważniejsze- że ludzie czekają na takie spotkania, by choć na chwilę przenieść się za morza i oceany.
My natomiast, już po paru dniach, przenieśliśmy się 20km poza Będzin i wylądowaliśmy w Piekarach Śląskich- gdzie na zaproszenie Pani Dyrektor tamtejszej biblioteki (http://www.biblioteka.piekary.pl/)(prywatnie entuzjastki podróży po Afryce)- mogliśmy- pozornie na obcym terenie- znów opowiedzieć o Nowej Zelandii. Słowo "pozornie" nie jest użyte przypadkowo, ponieważ warunki, odzew i przebieg spotkania jakie "tam" poprowadziliśmy, spokojnie można określić terminem- "jak u siebie w domu". Przede wszystkim audytorium ciekawie świata, uważne i tak chłonne, że zadające pytania nawet w trakcie prezentacji.
Naprawdę żal opuszczać takie miejsca i takich ludzi. Na szczęście zawsze można tam wrócić, co pewnie kiedyś jeszcze nastąpi, a prawdziwie szczęśliwym zakończeniem tej przygody jest niespodzianka, dzięki której nasze książki już od dziś można wypożyczyć z biblioteki miejskiej w Będzinie.
Dziękujemy wszystkim uczestnikom i organizatorom spotkań w obu miastach za interakcję i niezapomniane wrażenia.
(g.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz