piątek, 12 października 2012

SANOK

Wracając z Bieszczad odwiedziliśmy Sanok.

Bardzo chciałam spędzić trochę czasu w Muzeum Budownictwa Ludowego, ale… gdy okazało się, że w Muzeum Historycznym jest ekspozycja Ikon oraz prac Zdzisława Beksińskiego, zdecydowaliśmy się na małą korektę planów. Nie przypuszczaliśmy, że spędzimy tam tyle czasu, że na Skansen będzie już za późno. Szkoda? Tylko trochę, bo do Sanoka warto wrócić.



Jak zwykle oczarowuje lekko senny klimat i stare kamienice, ale przede wszystkim skarby muzealne!
To Muzeum to PEREŁKA.
Obie wystawy diametralnie się różnią, ale jedno je łączy- piękna forma ekspozycji zgromadzonych eksponatów oraz ich bogactwo.
W salach ze sztuką cerkiewną już po chwili otuli nas zapach historii, drewna, lekko zamruczy nawilżacz powietrza, który dba o formę starych Ikon z XV- XIX wieku, i nie tylko.
Nawet jeśli ktoś myśli, że taka tematyka jest mu zbyt obca, by odwiedzić kolejne sale, to i tak z ciekawością spędzi tam dłuższą chwilę niż planował!







Jeśli dla kogoś prace Z. Beksińskiego są zbyt mroczne, trudne albo- zwyczajnie- obce- to tak samo jak w powyższym przypadku, mimo wszystko zatraci się na dłużej, niż sądził.
Jak czytamy na stronie Muzeum: „ posiada ono największy zbiór dzieł Zdzisława Beksińskiego. Kolekcja obejmuje kilka tysięcy obrazów, reliefów, rzeźb, rysunków, grafik i fotografii”. Myślisz, że będziesz się nudził, oczekujesz tradycyjnej formy ekspozycji, niejako martwych eksponatów? No to się miło rozczarujesz. Klimatu dopełniają filmy, fragmenty wywiadów, które są prezentowane na monitorach, aforyzmy, myśli. Przyznam się: byłam ciekawa Ikon a nie tej części wystawy, ale… zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Utkwiły mi w pamięci cztery metalowe komody. Metalowe, monumentalne, a jednak wzbudzające ciekawość. Z niedowierzaniem szurałam kolejnymi szufladami, w których czekały na mnie zdjęcia, rękopisy i inne ciekawostki, dla których na ścianie nie było miejsca.
Drugim wspomnieniem jest pracownia Artysty, która została zrekonstruowana z niebywałą dokładnością. Tak duża, że trudno było mi zapanować nad poczuciem, że wyszedł na chwilkę, że zaraz wróci. Artysta, który z nonszalancją rozprawił się z moim stereotypem, wyobrażeniem na jego temat. Po zapoznaniu się szerzej- niż dotychczas- z jego twórczością, wyobraziłam go sobie jako… mało zwyczajnego faceta. A tymczasem do kamery, do mnie, mówił człowiek wcale nie przesiąknięty wizją katastroficzną, mroczny, zagubiony w jakichś przerażających labiryntach swego umysłu. To było zdumiewające…

Gdy opuszczaliśmy Muzeum, obiecaliśmy Pani w kasie, że będziemy je rozsławiać, polecać i zachęcać do jego odwiedzenia, ponieważ jest niebywałe…

Już się cieszymy na myśl o kolejnej wizycie w SANOKU

Ps. Cena biletu: 11zł normalny, 8zł ulgowy.
mt








4 komentarze:

  1. Przyznam, że dla Beksińskiego nie zmieniłabym planów. Moja Ciotka ma dwa jego obrazy i ja do pomieszczenia w którym one wiszą nie wchodzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tak samo! Muzeum mnie oczarowało, a jako że mam za sobą przygodę muzealniczą patrzę na to też odrobinę inaczej ;) Muzeum jest niesamowite, samo poruszanie się w jego przestrzeni jest nie lada przygodą! A do tego sztuka cerkiewna, Beksiński i Kruczek!!!! To punkt konieczny na mapie wytrawnych odkrywców! Skansen na nas czeka, na pewno się wybierzemy w etnograficzną podróż czekamy tylko na pogodę (bo podobno można się tak kręcić nawet cały dzień) i na ten powiew świeżości, który na pewno się zjawi niebawem!

    OdpowiedzUsuń