niedziela, 25 marca 2012

„Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku”

Na najnowszą książkę Robba Maciąga bardzo czekaliśmy.

Ani piękna pogoda za oknem, ani dziwny, wiosenny wirus, który wpakował nas do łóżek w towarzystwie niekończących się rolek papieru, nie powstrzymały nas przed podróżą, tym razem Jedwabnym Szlakiem.

Czy przy dość kiepskim samopoczuciu mogło być coś lepszego niż szklanka herbaty?
No pewnie!
„Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku”.

Od pierwszych zdań czuliśmy, że to książka, która przyniesie odpowiedzi na wiele podróżniczych pytań, które odkąd wróciliśmy z podróży do Nowej Zelandii kłębią się w naszych głowach.

„Tysiąc szklanek herbaty” to książka wyjątkowa. Czy dlatego, że ładnie wydana, że napisana z poczuciem humoru, lekkością, bez zadęcia? Także! Ale przede wszystkim dlatego, że obala mity, stereotypy i rozprasza lęki, które powstrzymują nas przed podróżą jako taką lub kontaktem z ludźmi z dalekich, wykreowanych przez media, jako mroczne, krain. Czytając kolejne historie, często ze wzruszeniem, czuliśmy jakby świat puszczał do nas oko, mówiąc, że nie ma sensu się tylko bać, że warto podążać za marzeniami, że ludzie są z natury dobrzy a przynajmniej jest ich cudownie przytłaczająca przewaga nad tymi, którzy dobrzy nie są. Czy czytając o kolejnej szklance herbaty i bezinteresownej serdeczności, na przekór różnicom kulturowym i barierom językowym; można było poczuć znużenie podejrzaną dobrocią ludzi? Nie! Raczej zażenowanie małą wiarą jaką mamy w drugiego człowieka.

Odkąd zrealizowaliśmy swoje kolejne marzenie podróżnicze, jakim- tym razem- była podróż do Nowej Zelandii, zaczęła nam chodzić po głowie szalona, odważna, czasami topniejąca pod naszymi lękami idea, by pojechać w ŚWIAT na rowerach. Wiele osób puka się w czoło lub wyrazem twarzy daje nam do zrozumienia, że chyba nam rozum odebrało. Ci bardziej kreatywni w swoim pesymizmie wyliczają zagrożenia, o których i my myślimy, gdy przeraża nas to marzenie, ale… po lekturze ksiązki Robba Maciąga rozlewa się po sercu ufność, że nie dość, że warto, to można i że jest to podróż do zrealizowania. Oczywiście podróż nie wolna od trudności, problemów i spotkań tych mniej przyjemnych, ale warta podjęcia ryzyka.

Książka nie jest typową książką podróżniczą, dziennikiem podróży- nie opisuje każdego dnia z kronikarską szczegółowością, nie jest przewodnikiem, choć w sposób przystępny i doskonale wyważony przybliża kontekst historyczny i fakty, które dają nam szerszą perspektywę. Ale tak naprawdę jest hołdem oddanym wszystkim, którzy dzielili się swoim sercem, dachem i jedzeniem z podróżującymi Anią i Robbem.

„Tysiąc szklanek herbaty” chce się pic i pić. Z jednej strony łapczywie, by ugasić pragnienie- ciekawość- z drugiej powolutku, by starczyło na dłużej. Do tej ksiązki na pewno można wracać. Jest zachwycająco wydana- poczynając od jej formatu, co zdecydowanie ułatwia czytanie, poprzez piękne, sporych rozmiarów fotografie- z poruszającymi portretami Ludzi spotkanych w drodze.
Ze względu na gdzieniegdzie, zaskakująco umiejscowione znaczki, banknoty, zasuszone rośliny, etykietki z napojów, sprawia wrażenie notesu podróżnego. Wzbogacona tymi małymi detalami, przybliża nam opisany świat na jeszcze innym poziomie.

Czy warto tę książkę przeczytać? OCZYWIŚCIE! Jeśli mamy ochotę na porządny zastrzyk- nie tylko literatury podróżniczej- ale przede wszystkim na bombę witaminowej afirmacji życia i człowieka. I co z tego, że świat nie jest idealny, że bywa niebezpieczny a podróż męcząca, o czym Robb też pisze. Wiele zależy od naszej osobistej perspektywy i stosunku do tego świata oraz do samej szklanki, która… może być do połowy pełna lub pusta!

„Dla kogoś, kto nie podróżuje, świat wydaje się obcy i groźny. Pełen zbrodni. Nic w tym dziwnego, skoro telewizja i prasa karmią nas codziennie obrazami krwi i cierpienia. Skoro opowiadają jedynie o tragediach i przestępstwach. Media wychowały nas tak, że potrafimy się zainteresować tylko złymi informacjami i mało kto interesuje się czymś, co się udało, czymś dobrym, konstruktywnym (…)
Dla kogoś, kto nie podróżuje, najważniejszym pytaniem jest:”Czy TAM jest bezpiecznie?”.
A Ty rozbijasz namiot wśród obcych ludzi i musisz im zwyczajnie zaufać.. Bez wiary w ich dobro podróż byłaby koszmarem. Ciągłym, nieustającym lękiem. Oglądaniem się za siebie. Gdyby nie ta wiara, czy istniałby jakikolwiek powód, by w ogóle wyjechać?By skonfrontować właśną wiedzę zaczerpnięta z mediów z prawdziwym obrazem świata? By wejść do obcego człowieka pod jego dach, usiąść z nim przy tym samym stole i zapytać naiwnie samego siebie, niewinnie, jak pyta tylko dziecko:a cóż to za Obcy?
Przecież wszystkim nam chodzi o to samo” (str.308)


„Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku”, Robert Robb Maciąg, Wydawnictwo Bezdroża, Kraków 2012.



4 komentarze:

  1. Mam ogromną ochotę na "Tysiąc szklanek...". Kocham historie, które udowadniają, że świat nie jest zły. Pierwszą lekturą-zaskoczeniem była dla mnie książka Chałupskiego "Rowerem do Afganistanu". Pamiętam, jak kręciłam głową z niedowierzaniem, że tam, gdzie nam się wydaje nieprzyjaźnie, ludzie są otwarci i życzliwi, a podróżny może czuć się bezpiecznie. Potem trafiłam na historię Kingi Choszcz, która w pojedynkę wracała stopem z podróży dookoła świata. Wprawdzie ja nie mam w sobie tyle odwagi i ufności, tak niestety zostałam wychowana, ale bardzo chciałabym wybrać się kiedyś czy to na wschód, czy w inne rejony świata. Przeżyć wreszcie swoją przygodę, bo jak na razie karmię się cudzymi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytaliśmy dwie książki Kingi Choszcz w minionych tygodniach i... byliśmy oczarowani i zszokowani jak zaskakująco pozytywnym- w kontekście komunikatów, które nas w mediach bombardują- miejscem jest świat. To książki, które powinien czytać codziennie- przed snem- każdy przepełniony takim samym pragnieniem jak i obawami podróżnik- dla otuchy:)
    Czytanie, słuchanie "cudzych" historii ma ogromną moc- inspiruje, motywuje, dodaje otuchy a czy i kiedy ruszymy decydujemy my sami:)!
    Trzymamy kciuki za pierwszą, odważną podróż:)!
    z serdecznymi pozdrowieniami
    mumagsy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tą recenzją zrobiliście mi smaka na wszystkie tysiąc herbat :-) Książkę wpisałam na listę "do zdobycia". Będę ją czytała dla przyjemności potwierdzenia tego, co już wiem - że w podróży trzeba być pozytywnie nastawionym do świata i wierzyć w ludzi, których przyjdzie nam spotkać w drodze. Przekonałam się o tym zwiedzając Europę daleką i bliską - sama i autostopem. Nigdy nic złego mi się nie przytrafiło, a z ludźmi, których w tych podróżach spotkałam, mam kontakt do dziś ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hihihi- przepraszamy wszystkich, którzy po naszej recenzji czują przyjemny przymus przeczytania tej książki, ale... NAPRAWDĘ WARTO:)!

    My też podróżowaliśmy w różne zakątki Europy- bliższe i dalsze- i jak zapytano nas ostatnio w radio o jakąś niebezpieczną przygodę zdarzenie, to przez całe 10 lat NIC nam nie przyszło do głowy:)! Nastawienie i nasza perspektywa to klucz to zdarzeń, które nas spotykają:)!

    Życzymy nam wszystkim, dalszych, przyjemnych spotkań w drodze:)! pozdrawiamy słonecznie:)!
    mt

    OdpowiedzUsuń