niedziela, 11 grudnia 2011

Pierwszy krok w świecie ebook'uff :)

Gdy około 7 lat temu byłam na szkoleniu branżowym, w prezentacji na temat przyszłości rynku książkowego pojawił się „druk na życzenie” oraz e-czytnik. Dzisiaj sprawy tak oczywiste wtedy magiczne, lekko niewyobrażalne.

Druk na życzenie wydał się obiecujący a wizja możliwości wydrukowania dowolnej książki, w ilości od jednej sztuki w górę, otwierał przed osobą marzącą o własnej książce, nowe możliwości.

Minęło siedem lat i oto dzięki ofertom druku niskonakładowego, do wielu przymiotników, które nas opisują (wariaci, podróżnicy, małżonkowie, mieszkańcy malutkiego Będzina), doszedł ten wymarzony: AUTORZY.

Dzięki sumienności i determinacji w gromadzeniu środków na podróże, w naszej skarbonce, po dłuższym oszczędzaniu pojawiły się środki na sfinansowanie naszej książki: „Podróże małe i duże”.

Oprócz tego w szufladach czekało wiele stron zeszytów- dzienników, które trzeba było przepisać. Ale o tym pisaliśmy na naszym blogu w październiku w serii tekstów „Jak się pisze książkę…”

O ile druk na życzenie budził mój entuzjazm, o tyle e-czytnik budził moją niechęć- gustowne i lodowate, ergonomiczne, mogące pojechać z Tobą w każdą podróż, bez ryzyka, że zagniesz rogi a folia z okładki zacznie odchodzić, nie zajmujące miejsca na półce, pozbawione szelestu papieru i- wg mnie- duszy- urządzenie. Czy umiałam sobie wyobrazić np. czterotomowych „Nędzników” V.Hugo np. w tablecie? Nie, nie umiałam i nie chciałam.

Moja rezerwa nie miała wpływu na bieg wydarzeń- proroctwa sprzed siedmiu lat się spełniły a sceptycy ustępują miejsca entuzjastom.

Czytanie książek w/na e-czytnikach, tabletach i „takich tam” robi furorę a ja-choć nieśmiało- wyrażam swoje przywiązanie do książek, które pachną, dzielnie znoszą podkreślenia ważnych fragmentów, do których wracam po latach i tworzą literacką przestrzeń domowych regałów.

Jak w tym kontekście wytłumaczyć fakt, że wczoraj wkroczyliśmy, nieśmiało na rynek EBOOK’uff?

Ha! Hipokryzja, czy postęp?

Chyba ani jedno, ani drugie.

Gdy zaczynamy z ludźmi z pozoru niewinną rozmowę o podróżach, ta bardzo szybko nabiera rumieńców. Najczęściej osoba, która stoi przed nami szuka inspiracji do podróży i gdy okazuje się, że my już byliśmy w miejscu, w którym zaczynają się jej marzenia, sprawy nabierają innego tempa. Oferujemy swoją pomoc- radzimy, odpowiadamy na nurtujące pytania lub ślemy przewodniki, mapy, które nam już pomogły odbyć niezapomnianą podróż.

Wiele lat temu w Internecie pojawiły się moje dzienniki z wypraw na Islandię i Wyspy Owcze oraz z samotnej wyprawy do Szwecji. Jeśli ktoś myśli, że w Internecie coś jest „na zawsze” to właśnie okazało się, że nie. Serwer- domena, adres- nie wiem jak to się nazywa- przepadł a wraz z nim teksty. Na szczęście zrobiłam kopię dla potomności.

Naszym marzeniem jest znalezienie wydawnictwa, które pewnego dnia wyda naszą książkę ponownie, wzbogaconą o dzienniki z wyjazdów na Islandię, do Szwecji, na Wschód i na Bałkany.

A w międzyczasie… teksty, które czekają na swoją „papierową” premierę są przecież… ebookami!

Jakież było nasze zdziwienie, gdy wczoraj Marta, najpierw ucieszyła się, że dzienniki z Islandii zostały napisane, następnie zasmuciła, że nie ma ich już w sieci a na końcu rezolutnie zaproponowała zakup e-booka i wsparcie budżetu na zakup rowerów, którymi planujemy objechać świat.

Do ebooka dorzuciliśmy, sporą ilość zdjęć, malutki kawałeczek lawy z Krainy Lodu i Ognia, monetę islandzką i trochę- obiecanej wcześniej- muzyki.

I tak oto, dzięki Marcie wkroczyliśmy nieśmiało na rynek książek nie-papierowych.

Jeśli nie chcecie czekać do czasu premiery książki w wersji tradycyjnej a chcecie poczytać o Islandii, Wyspach Owczych i samotnej wyprawie do Szwecji, dajcie znać J

podroze.male.i.duze@wp.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz