niedziela, 27 maja 2012

WIEDEŃ- podróż za jeden uśmiech:)

Powód, dla którego wybraliśmy Wiedeń jako kolejny cel podróży był bardzo prozaiczny- taki sam jak w przypadku Torunia i niedawno odwiedzonego Lublina i okolic- porażające promocje na bilety, coraz prężniej działającego polskiego busa. Podróż za dwie osoby z Katowic do Wiednia i z powrotem kosztowała nas 27zł. Nie jest to przejęzyczenie- kosztowała prawie tyle, co jeden weekendowy bilet w multipleksie.
W takiej sytuacji nie pojechać, choćby z czystej ciekawości?
KONIECZNIE.

Co można zrobić w Wiedniu z budżetem 45 euro? Spędzić całkiem ciekawie czas!

Nocleg pochłonął połowę, ale był wart 20euro.
Hostel Wombat’s, usytuowany na wprost kamienic, które są architektonicznym manifestem Secesji- w tym przypadku Otto Wagnera. Nie rezerwowałyśmy noclegu z wyprzedzeniem, więc, gdy czekało na nas miejsce w sali sześcioosobowej, a z okna w dachu zobaczyłyśmy w jakim towarzystwie przyjdzie nam spędzić noc, byłyśmy wniebowzięte!
Hostel spory, ale warto wybrać piętro przedostatnie z numerem pokoju 419 lub 418, by widoki były warte ceny!

Jak Wiedeń to muzea. Mam słabość do Klimta, ale nie na tyle poważną, by wydać kilkanaście euro na bilet. Co innego Muzeum Globusów! Drugie największe na świecie, prezentujące kilkaset globusów i instrumentów astronomicznych- za jedyne 5 euro.
Zakupiony bilet gwarantuje podróż w przeszłość, ponieważ najstarsze eksponaty pochodzą z 1536 roku, a większość sprzed 1850- niebywała gratka dla miłośników podróży i nie tylko.


Na uwagę na pewno zasługuje bryła Muzeum Sztuki Współczesnej- MUMOK. Nawet jeśli nie wejdziemy do środka, warto zobaczyć betonowe cudo z zewnątrz.


Jeśli z Barceloną kojarzymy Gaudiego, to z Wiedniem Hundertwassera! Wikipedia pisze tak: „Styl jego charakteryzuje unikanie regularności, symetrii i prostych linii oraz kątów. Typowym elementem jego projektów są okna o różnych kształtach i rozmiarach. Do swoich budowli wprowadzał zieleń, m.in. w formie drzew rosnących na dachach i we wnękach ścian. Stosował odważne zestawienia kolorów. Bardzo często urozmaicał projekty charakterystycznymi unikatowymi w formie i kolorystyce kolumnami, złotymi kulistymi wieżyczkami oraz mozaikami z płytek ceramicznych.”


Czy żeby poznać bliżej geniusz tego artysty koniecznie trzeba odwiedzić jego muzeum? Można, ale przy napiętym budżecie nie jest to konieczne! W Wiedniu czekają na nas trzy budynki jego autorstwa- wszystkie zaskakują: bryłą, formą, kolorystyką - zwariowany geniusz- pełen magii, absurdu i feerii barw. Widziałam te budynki wiele razy w magazynach podróżniczych, ale i tak urzekły i sprawiły, że na przekór grupie turystów, stałam jak zaczarowana. Gdybyśmy miały zobaczyć dom tylko z zewnątrz, nie byłoby w nas krzty rozczarowania, ponieważ jest zamieszkały, a mieszkańcy nie mogąc poradzić sobie z napierającymi, ciekawskimi turystami, zabronili zwiedzania budynku od wewnątrz. Ale… czy dwie- ciche jak myszy turystki- to tłum? Z walącymi z emocji sercami- spróbowałyśmy. Na nasze szczęście, Pati wykazała się refleksem godnym tego, jaki miałam ja kupując bilety do Wiednia. Przytrzymała wolno zamykające się drzwi, za opuszczającą budynek Panią i już po chwili machała do mnie z klatki schodowej. Sprawdziłam czy nikt nie zauważył naszego włamania i z niedowierzania wsmyknęłam się do środka. To była uczta! Zapewne jej spora część gwarantowała nam adrenalina, od której szumiało mi w uszach. Z jednej strony było to łamanie ustalonych zasad, z drugiej przemożna chęć zajrzenia za zamknięte drzwi. Starałyśmy się pokonywać schody bezszelestnie, wymieniać zachwyty szeptem, modląc się w duchu, by nie wpaść na zaskoczonego mieszkańca. Krzywizny: podłóg i ścian, dekoracje ceramiczne, poukrywane w zaskakujących miejscach. Czasem wystarczało zmienić kąt patrzenia, lub zamiast w dół, spojrzeć do góry i w nagrodę czekało na nas coś niezwykłego. Z jednej strony chciałyśmy zostać tam jak najdłużej, z drugiej każda minuta była na kredyt, więc z mnóstwem zdjęć, z duszą na ramieniu opuszczałyśmy to magiczne muzeum, które szczęśliwym trafem udało nam się odwiedzić!
W sklepie z pamiątkami znalazłyśmy kilkanaście kartek z obiektami szalonego architekta. Jednak okazało się, że w Wiedniu możemy zobaczyć tylko jeszcze jeden. Pozostałe rozpierzchły się po świecie- docierając nawet do Nowej Zelandii (ubikacja publiczna w Kawakawa ).


Długi spacer, z dala od ścisłego centrum, zakończyłyśmy pod… Spalarnią, należąca do zakładów ciepłowniczych Fernwärme Wien GmbH. Gdyby ktoś mi powiedział, że będziemy w takim celu pokonywać kolejne kilometry, nie uwierzyłabym. Ale sposób w jaki Hundertwasser przekształcił „zwyczajny” konglomerat przemysłowy, robi wrażenie. Nie brak kolorów, efektownie zdobionych okien, czy bezkarnie rozpychających się drzew, nad którymi góruje komin ze złotą kopułą. Spalarnia jest w trakcie gruntownej przebudowy, która potrwa do 2015 roku. Nie umiem sobie wyobrazić, mimo wszechobecnych wizualizacji, jak cudnie będzie wyglądać. Kolejna atrakcja, która nie wymaga żadnych nakładów finansowych.

Kolejna dobra wiadomość: gdyby ktoś miał ochotę na darmową wizytę w operze, to jest to możliwe! Codziennie pod operą, czeka10 rzędów krzeseł i zawieszony na elewacji telebim, który zachęca mniej majętnych lub mniej odważnych melomanów, by obejrzeć np. Wagnera.
Początkowa ekscytacja i ciekawość szybko wyparowały, a zaspany jegomość w rzędzie przed nami oraz chyłkiem opuszczający krzesła widzowie, utwierdzili nas w przekonaniu, że i my możemy się oswobodzić z tych katuszy. Język niemiecki jest dla nas zbyt mało śpiewny, a wyjące za uchem samochody, ruch uliczny i zbyt małe (a raczej żadne), doświadczenie w tej materii sprawiły, że śmiejąc się z samych siebie ruszyłyśmy na dalszy spacer. Ale taki wybór to tylko kwestia gustu i zainteresowań.


Nie wypiłyśmy kawy po wiedeńsku, ani nie zjadłyśmy sernika, ale spędziłyśmy miło czas w towarzystwie swoim oraz pięknych kamienic.
Gdybym miała pojechać do Wiednia ponownie, wybrałabym opcję- przyjazd o szóstej rano, zakup biletu całodniowego na metro i powrót wieczorny. Wiedeń w pigułce ma swój niewątpliwy urok. Przemierzyłyśmy pieszo spore dystanse, oprócz opisanych miejsc zobaczyłyśmy wiele innych, równie ciekawych:)
Wiedeń wcale nie jest- tylko i wyłącznie- monumentalny, a spacer jego ulicami zapewnia różnorodność wrażeń!

To była naprawdę fajna wycieczka- dzięki Pati za niezapomniane wrażenia i wspólnie spędzony czas:)!

2 komentarze:

  1. Fajna podroz :) nic tylko zyczyc aby wszystkie byly tak tanie i wartosciowe :0

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy! Życzymy również WSPANIAŁYCH- WYMARZONYCH i tanich podróży:)! mt

    OdpowiedzUsuń